czwartek, 27 września 2012

Epilog.


* Madelin*
    Spójrz, ile wspólnie przeżytych dni jeszcze przed nami. Jak wiele czułości i miłości którą będziemy się obdarzać, jest w nas. Przecież nie zawsze było tak jak teraz. Nie dawno żadne z nas nie powiedziało by że będzie tak jak jest. Nikomu nie przeszło przez myśl, że teraz we dwóje, a raczej w trójkę będziemy dzielić wspólne szczęście. Dlaczego we trójkę? Bo przecież od trzech miesięcy jest z nami ta drobna istota, która jest tak podobna do Ciebie. Kręcone włoski, wspaniałe dołeczki i tak cudownie ujmujący uśmiech,  po Tobie odziedziczyła to wszystko malutka Darcy. Po mnie kolor włosów, a wspólnie odziedziczoną cechą były jej cudownie zielone oczy. Zawarte w nich ogniki, były połączeniem blasku naszych zielonych tęczówek. To wszystko zdawało się być tak nie realne, tak odległe, a jednak miałam to wszystko. Miałam ciebie, miłość którą byłam przepełniona, i cale spełnienie wszystkiego, Darcy. Teraz wspólnie będziemy budować naszą przyszłość...
*Veronic*
    Nigdy nie spodziewałam się że tą jedyną miłością będzie ktoś taki jak Louis. Wydawało się to takie nieoralne, odległe i nie do osiągnięcia. Nie przeczuwałam tego że prawdziwy przyjaciel stanie się kimś bez kogo nie będę mogła żyć, a jednak. Ale teraz jest już dobrze, a wręcz wspaniale. Po tym wszystkim co działo się w życiu naszej trójki, w końcu zapanował spokój i pewnego rodzaju ład. Najbardziej cieszyło to że własnie z Louisem mogłam dzielić to wszystko.
    Z uśmiechem na ustach, trzymając mego chłopaka za rękę, spacerowaliśmy ciemnymi alejkami parku. Jest mi tak dobrze. Louis nie odrywał ode mnie wzroku. Czułam że jest coś nie tak, widziałam zdenerwowanie na jego twarzy.
- Louis, czy coś się stało? - zatrzymuję się i spoglądam na bruneta.
- Nie,,,a raczej tak. - odwraca się w moją stronę a ja przeczuwam wszystko co najgorsze. Nie kocham mnie? A może coś poważnego się stało? Boże,, próbowałam odpędzić od siebie wszystkie złe myśli, których z każdą kolejną minutą milczenia przybywało.
- Veronic, myślę że cię to zaskoczy ale.. - spogląda w moje zielone tęczówki i przygryza dolną wargę. - Może jest za wcześnie ale ja czuję że nie mogę dłużej czekać. Kocham cię i bardzo bym chciał.. - przerywa i wyciąga z kieszeni malutkie pudełeczko. - Byś została moją żoną. - otwiera je a moim oczom ukazuję się cudowny pierścionek. Spoglądam na bruneta bo tak na prawdę nie wiem co powiedzieć. Po paru chwilach szepcze ciche "Tak" i poddaje się pocałunkowi który Louis składa na moich ustach.
*Jeanett*
    - Czyli nie mam się już czego obawiać? - spoglądam z nadzieją w oczach na lekarza.
- Tak jak mówiłem, po guzie nie ma śladu, jednak to nie znaczy że ma się Pani nie oszczędzać. To już nie powinno wrócić skoro od roku nie ma już większych objaw. - lekarz uśmiecha się pokrzepiająco i pozwolił mi opuścić swój gabinet.
Pożegnałam się zabrałam kurtkę, ponieważ w Londynie obecnie panowała deszczowa pogoda i opuściłam białe pomieszczenie. Czasem biel otaczająca mnie drażniła spojówki, jednak w nieokreślony dla mnie sposób działa uspokajająco. Przemierzałam korytarz by przy wyjściu spotkać Nialla.
- Przepraszam straszne korki. - uśmiecha się przepraszająco i całuje w usta na powitanie.
- Nic nie szkodzi. - odpowiadam łapiąc jego dłoń i wychodząc ze szpitala.
- I co powiedział lekarz? - pyta lekko zdenerwowany bo przecież wie jak bardzo bałam się tej wizyty. Tak na prawdę wie o mnie wszystko, wie kiedy się czegoś obawiam, kiedy jestem szczęśliwa, kiedy mnie coś denerwuję. Przez ostatni rok poznał mnie na prawdę dokładnie, więc nie trudno było mu poznać ze jednak jest we mnie spokój. Jego zdenerwowanie minęło i teraz z lekkością kroczył obok mnie prowadząc w stronę jego samochodu.
- Ahhh.. - wzdycham delikatnie, by podenerwował się troszkę. Lubiłam się z nim drażnić, jednak strefa mojego zdrowia nie była tematem do żartów dla niego. Blondyn spojrzał na mnie badawczo i szybko odwrócił wzrok. Zrozumiałam jego aluzję. Więc już więcej nie mogłam trzymać go w niepewności.
- Wszystko jest w porządku, i już nie powinno to wrócić. Guza nie ma! - mówię dość cicho, tak by chłopak ledwie usłyszał. Ale nie uchodzi to jego uwadze. Ze szczęściem wymalowanym na twarzy odwraca się w moją stronę i całuję delikatnie moje czoło.
- Mówiłem że wszystko będzie w porządku! - uśmiecha się zaplatając dłonie na moich biodrach.
Pierwsze krople deszczu spadają na mój policzek. Przestraszona że za chwilę zastanie nas ulewa chcę już dotrzeć do samochodu mojego chłopaka, ale on nie ma takiego zamiaru.
- Pamiętasz naszą pierwszą normalną rozmowę? - uśmiecha się tajemniczo.
- Hmmm... Tak, w parku. - spoglądam w jego oczy nie rozumiejąc co ma namyśli.
- W tedy też zastała nas ulewa.
- Myślisz ze to jakiś znak? - przygryzam dolną wargę i zatapiam się w jego niebieskich tęczówkach.
- Myślę że tak. - muska delikatnie moje usta zostawiając na nich swój smak. - Myślę, że nic nie może nas już rozdzielić.!
________________________________
To już koniec, ale nie z pisaniem. Kolejna historia o tych trzech przyjaciółkach pojawi się tutaj<

Despite Everything, I love you. > Więc zapraszam! 

Wasza Metka.
@meeeetka

wtorek, 18 września 2012

Rozdział 37.

[muzyka.]

  Najszczęśliwsze chwile mojego życia zaczynają się właśnie w tym momencie. Mała blondyneczka z drobnym pudełkiem w dłoni, prowadzi mnie przez środek cudownie przystrojonego kościoła. Kochane dziecko która była ważną istotą w mojej znajomości z Harrym, kochana Lux. Wolnym krokiem zmierzam po czerwonym dywanie, trzymając pod rękę mojego Ojca, w prost do Harrego. Chłopak ubrany w ciemny smoking, z muszką pod szyją, z lekkim zdenerwowaniem oczekuję na mnie. Jego błyszczące oczy są pełne radości, szczęścia. W moich tęczówkach pojawiły się drobne łzy, łzy szczęścia.
    Tuż obok Harrego stoi w pięknym garniturze, Louis który został poproszony o bycie naszym świadkiem. Z taką radością się zgodził, wiedziałam ze jest prawdziwym przyjacielem Harrego i były to dla niego tak samo ważne chwile jak dla nas. 
    Po drugiej stronie w pięknej czerwonej sukni sięgającej kolan, stoi uśmiechnięta Veronic. Jej zielone tęczówki tak jak moje wypełniły się drobnymi łzami. Brunetka była dla mnie jak siostra wiec wszystko co cieszyło mnie, szczęściem było też dla niej. Wiadomość o ślubie ucieszyła ją tak jak jej chłopaka.  Reszta naszych przyjaciół zajęła miejsca w pierwszych ławkach. Wszyscy uśmiechnięci, cieszący się naszym szczęściem. 
    Najważniejsza część całej uroczystości. Wysoki ksiądz przeplata nasze ręce długą stułą a my powtarzamy po nim słowa, z radością, a nawet cudownym uczuciem spełnienia wpatrując się w nasze tęczówki.
- Madelin przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności,- Harry drżącą ręką zakłada na mój serdeczny palec błyszczącą złotą obrączkę, z wygrawerowanymi naszymi inicjałami.
- A teraz Pan Młody może pocałować Pannę Młodą. - po tych słowach,z radością i pełną namiętnością złączyliśmy swoje usta w długim pocałunku, słysząc z każdej strony gorące brawa i owacje.
***
    Życzenia, długa kolejka gości ustawiona do nas, przerażała swoją długością. Każdy z kolej życzący to samo, szczęścia, miłości, radości. Jednak każde z tych słów, choć takie samo, cieszyło inaczej. Inaczej ponieważ zdawałam sobie sprawę że właśnie zaczynam życie, obok mężczyzny którego kocham nade wszystko. Że każdy kolejny dzień będzie poznawaniem siebie nawzajem,odkrywaniu swoich słabości i jak i mocnych stron. Dzieleniu wspólnie problemów, wychowywaniu naszych dzieci. Które może będą miały zielone oczy, i blond kręcone włosy. Wszystko tak cieszyło.
- Gromadki dzieci, zestarzenia się razem, namiętności i cudownych chwil! - życzenia inne, inne ponieważ padają z ust przyjaciółek które znają mnie lepiej niż ktoś inny. Znają moje pragnienia i oczekiwania, jednak teraz czas by poznały jeszcze jedną rzecz o mnie.
- Dziewczyny dziękuje, - z uśmiechem na ustach mocno ściskam każdą z osobna. - Ale powinnyście coś jeszcze wiedzieć! - obie spoglądają na siebie z lekkim zakłopotaniem i przerażaniem. Lekko ściskam dłoń mojego, teraz już męża. - Jestem w ciąży! - przez kilka chwil każda trawi moje słowa w swoich głowach, by po chwili rzucić się na nas prawie przewracając na podłogę.
- Aaaaaa będziemy mieć małego Stylesa! - krzyczy z radości Veronic.
- Albo małą! - dodaje z uśmiechem Jeanett.
____________________________
Nie do  końca spełnia moje oczekiwania,,, ale chciałam dodać..

poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 36.

[muzyka]

         Promienie letniego słońca delikatnie muskają moją twarz, wyrywając mnie z mojego letargu. Zdenerwowanie które pojawiło się poprzedniego wieczrou zmieniło się w podekscytowanie. Podchodzę do okna i jednym zgrabnym ruchem rozsówam zasłony, by wpuścić do pokoju jeszcze więcej gorących promieni. Mimo godzin porannych, dzień zapowiadał się na prawdę piękny i gorący, a to żadkość w Londynie. Z uśmiechem na ustach udałam się pod prysznic. Po wykonaniu porannej toalety, ubrana w luźny T-shirt, ciemne rurki i czerwone Conversy, schodzę na śniadanie.
       Schodząc długimi schodami dociera do mnie cudowny zapach naleśników. Domyślałam się kto jest ich wykonawcą. W kuchni ujrzałam zielonooką brunetkę, która z uśmiechem przygotowywała posiłek. Posiłek był niezwykły, ponieważ dziewczyna przygotowała go na wyjątkowe okazję, a taka okazja była właśnie dziś. Veronic gdy tylko mnie zauważyła przygotowała dwa naleśniki, polewając je sosem oraz bitą śmietaną i postawiła je przede mną, zachęcając do ich skonsumowania.
 - Smacznego! - uśmiechnęła się serdecznie i powróciła do przygotowywania kolejnych, bo jak się okazało, byłam pierwszym gościem na śniadaniu. Sama nie protestowałam długo. Usiadłam przy dużym drewnianym stole, mogącym pomieścić ok. 10 osób, i wzięłam do ust pierwszy kawałek. Smak był tak cudownie pyszny że aż sam rozpływał się w ustach.
- Matko jakie to pyszne! - zwróciłam się do przyjaciółki, w odpowiedzi widząc szereg jej śnieżnobiałych ząbków.
- Wiem. - odpowiedziała jak zawsze skromnie.
      Niedługo po mnie do kuchni zawitała roześmiana para, Jeanett i Niall. Swoją drogą odkąd są razem, Jeanett na prawdę dużo się uśmiecha.
- Ooo naleśniki! - Niall uśmiecha się zaglądając Veronic przez ramię.
- Ty to wiecznie głodny. - komentuję jego słowa Jeanett, cicho się podśmiewając.
   Irlandczyk z cwanym uśmiechem odwraca się w jej kierunku, serwując jej serie łaskotek. Brunetka szybko wyrywa się i ucieka blondynowi w stronę salonu, chłopak bez zastanowienia goni ją.
- Jak dzieci. - Veronic uśmiecha się pod nosem i przygotowuję dla wesołej pary naleśniki.
        Z salonu dociera do nas tylko głośny krzyk Jeanett przerwany napadami śmiechu, a po chwili do kuchni wraca Niall niosąc Jeanett przełożoną przez ramie. Widząc ich nie mogę powstrzymać tłumionego śmiechu, Veronic podąża moim przykładem, widząc Jeanett walcząc w objęciach chłopaka.
- Macie tu naleśniki. - Veronic stawia dwa talerze na stole a Niall automatycznie odstawia Jeanett i zabiera się za jedzenie.
- Mhhh... nie ma to jak mieć chłopaka który bardziej niż ciebie kocha jedzenie! - mówi Jeanett łapiąc równowagę. Niall na jej słowa mocno przyciąga ja do siebie i namiętnie całuje w usta. - Hmmm już nic nie mówiłam. - siada obok niego i delektuję się swoim posiłkiem.
- Aaaaa dziewczyno ty będziesz mieszkać z nami wiecznie! Przecież to jest tak cudownie pyszne. - Niall uśmiecha się i ładuje do swoich ust kolejny kawałek naleśnika.
    W kuchni pojawia się już reszta chłopaków. Louis podchodzi do Veronic i obejmując ją w pasie składa delikatny pocałunek na jej ustach. Zielonooka odwzajemnia gest i z uśmiechem wtula się w chłopaka. Nie widzę w śród nich mojego loczka, lekko zaniepokojona próbuję wypytać chłopaków.
- Kochana przecież Pan młody nie może widzieć Panny młodej przed ślubem. - odpowiada mi Liam i z uśmiechem czeka na swoją porcję naleśników.
- Wiec nasza kochana Madelin idziesz z nami aby Harry mógł zjeść śniadanie! - Veronic pociąga mnie za ręce i razem z Jeanett wyprowadzają mnie z kuchni wprost do mojego pokoju.
***
- Madelin, Lou już przyszła. - przez drzwi do mojego pokoju krzyczy Veronic a ja przygotowuję miejsce dla fryzjerki.
- Niech wejdzie.
- Cześć Madi! - kobieta wita mnie subtelnym całusem w policzek. - I jak zdenerwowana?
- Troszkę. - uśmiecham się widząc drobną blondyneczkę która stąpa tuż obok swojej mamy.
- Cześć Lux. - kucam obok małej delikatnie łapiąc ją za rączkę. Dziewczynka z uśmiechem tuli się do mnie. Po daniu malutkiej zabawek rozłożonych na kocu, Lou zaczyna układać mi fryzurę, którą wcześniej wybrałam.
       Po nie całej godzinie jestem już gotowa. Cudowna biała suknia sięgająca aż do ziemi, delikatnie podkreśla moją smukłą sylwetkę. Cudowna fryzurka a w nią wpięty biały welon. Już tylko kilka minut. Kilka minut i stanę się inną kobietą, stanę się Panią Styles. Ostatnie poprawki i uśmiechnięty Louis który zagląda do mojego pokoju.
- Gotowa? - podchodzi i podstawia mi swój łokieć by wyprowadzić z pokoju.
Ufffff biorę głęboki oddech i łapię bruneta pod rękę.
- Gotowa.
_______________________________________
Wytwór mojej wyobraźni stworzony w Frassesie,, podczas posiedzenia gdy czekałam na autobus! Po dramatycznym telefonie dreamerr22~!!!

poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział 35.

[podkład]    
 
 * Madeline*
     Ostatnia noc którą spędzam sama, ostatnia noc w jedno osobowym łóżku. Mimo tak późnej pory nie czuję zmęczenia. Czuję tylko podekscytowanie, ale również lekkie zdenerwowanie. Przepiękny księżyc i milion gwiazd, przepowiada cudowną pogodę na jutrzejszy dzień. Bardzo mało jest tak pięknych nocy w Londynie, panuję tu iście zmienny klimat. Zastanawiam się co będzie jutro, jak bardzo zmieni się moje życie. Z uśmiechem na ustach analizuję w głowie plan jutrzejszego dnia. Z myśli wyrywa mnie dźwięk otrzymanej wiadomości. Podchodzę do łóżka i sięgam po telefon leżący na szafce nocnej.
"Zdenerwowana?" - Brzmi treść otrzymanej wiadomości.
" Raczej nie mogę się doczekać!" - Uśmiecham się do ekranu i  wystukuję zgrabnie na klawiaturze telefonu.
" Mam ochotę cię teraz mocno przytulić."
" To chodź,może się nie dowiedzą"
   Nie otrzymuję już żadnej wiadomości, lecz po kilki minutach słyszę ciche pukanie do drzwi. Otwieram je zgrabnym ruchem a po ich drugiej stronię ukazuję się uśmiechnięta twarz loczka. Chłopak po cichu wkrada się do mojego pokoju sprawdzając czy aby nikt go nie widział.
- Jeśli się dziewczyny dowiedzą to mnie zabiją! - uśmiecha się delikatnie i muska moje usta.
- Nie muszą wiedzieć. - uśmiecham się delikatnie i trzymając go za dłoń wyprowadzam na otwarty balkon. - Patrz ile gwiazd.
- Na prawdę piękna noc. - szepcze mi do ucha obejmując mnie w pasie, a głowę opierając o moje ramie zaraz obok mojej twarzy. Czuję jego przyjemnie ciepły oddech na moim policzku.
- Jak myślisz, co będzie jutro? - pyta nie odrywając swojego wzrok od gwieździstego nieba.
- Najpiękniejszy dzień w moim życiu. - odpowiadam.
- W moim też, ale nie ostatni!  - uśmiecha się tajemniczo.
- Jak to?  - spoglądam na niego.
- Drugim będą narodziny naszego dziecka. - delikatnie muska moje wargi a następnie dłońmi gładzi mój lekko zaokrąglony brzuch.
    Nie potrzebuję już nic więcej. Mam wszystko o czym bym tylko zamarzyła. Wspaniałych przyjaciół, kochającego chłopaka, i małe maleństwo które za kilka miesięcy rozświetli swoją obecnością moje życie. Nigdy nie przepuszczałam że potoczy się to wszystko w taki sposób. Z całego serca dziękowałam Bogu za to wszystko, za każdy dzień.
     Chwilę w obecności Harrego mijały za szybko. Pięciominutowe spotkanie, przerodziło się w godzinną lecz krótką dla nas rozmowę o przyszłości. O przyszłości która miała się dla nas zacząć od jutra. Gdy na zegarku wybiła już godzina pierwsza w nocy, Harry zdecydował wrócić do swojego pokoju.
- Bardzo chcę zostać, jednak wiesz co by było gdyby zobaczyli mnie u Ciebie. Dziewczyny by zaraz zaczęły krzyczeć ze obiecaliśmy.  - szepcze już stojąc przy drzwiach prowadzących na korytarz.
 - Wiem. Po prostu chce byś wiedział ze Cię kocham.  - ostatni raz wtulam się w jego ciepłe ciało.
- Ja też Cię Kocham Madelin. - ostatni raz tego wieczoru łączy nasze wargi w pocałunku i znika za drewnianymi drzwiami. Zostaję sama, z myślą o tym co będzie jutro.
***
     Cudowna biała suknia, długi welon i śliczny bukiet w ręce. Obserwuję swoje odbicie w lustrze robiąc ostatnie poprawki. Teraz już wiem, nie ma odwrotu. Dziś mam zacząć nowe życie u boku mężczyzny mojego życia. Budzić się i zasypiać w silnych ramionach, kochać i być kochanym bez względu na porę dnia, czy nocy. To już teraz. Dwudziesty drugi rok mojego życia, czasem przeplatanego problemami, jednak cudownego życia. Jestem gotowa. Tak, ja Madelin Middleton jestem gotowa rozpocząć najwspanialszy okres mojego życia, jestem gotowa zostać Panią Styles.
- Gotowa? - do pokoju wchodzą dziewczyny w przepięknych czerwonych sukniach. Obie promienieją. Kiedyś było źle, każda z nas przechodziła coś w rodzaju sprawdzianu. Jednak udało nam się przejść przez niego i zdać go pozytywnie.
- Gotowa. - biorę głęboki oddech i wolnym krokiem wychodzę na spotkanie z nowym życiem.
________________________________
Inspiracja , sen Dreamer22! :) z Dedykacją dla niej:** ♥

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 34.

[podkład - koniecznie włączyć!]

*Jeanett*
Przewijam się przez białe sale, korytarze i gabinety. Życie toczy się gdzieś obok mnie, nie mogę skupić się na zadawanych mi pytaniach. Nieobecnym wzrokiem patrzę na lekarza, który prowadzi swoje badania by dobrze mnie przygotować. Odliczam minuty, z każdą chwilą staję się bardziej nerwowa. Gdzieś pomiędzy spoglądaniem na zegarek, przewijają  się twarze dobrze mi znane, twarze moich przyjaciół, którzy wiernie towarzyszyli w mojej przeprawie. Już tylko pięć minut, pięć minut by znaleźć się pomiędzy życiem a śmiercią. Staję się coraz bardziej śpiąca. Cztery minuty. Naglę przebłyski światła, białe ściany i szybkie poruszanie. Ciepły uścisk i lekko uśmiechnięta a zarazem pełna zdenerwowania twarz Nialla. Trzy minuty. Chłopak całuje mnie delikatnie, lecz ja nie mogę odwzajemnić pocałunku. Moje bezładne ciało nie może zareagować, choć bardzo chce. Dwie minuty. Już teraz oddzielają nas drzwi których on nie może przekroczyć. Teraz sama muszę pokonać czekającą mnie drogę. Minuta. Wielkie poruszenie, pełno zielonych kitlów i masek. Wiem to już teraz. Już czas, teraz tylko ciemność.
*
Ostre światło które mocno drażni moje spojówki. Mrugam mocniej kilka razy, by po chwili móc już normalnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Biała sale nie jest duża, mieści się w niej tylko jedno łóżko, nocna szafka i nieduża lampka stojąca na niej, oprócz tego oczywiście wszystkie przyrządy i pełno migających diod. Obok mojego łóżka na niewielkim krześle słodko śpi, ciągle trzymając mnie za rękę, niebieskooki blondyn. Nie chce go budzić, wiem że to wszystko jest tak samo męczące dla niego jak i dla mnie. Za szklaną szybą widzę uśmiechniętą twarz Veronic, macha mi z radością i wchodzi do sali w której jestem. Podchodź zgrabnie wymijając chłopaka i z radości mnie ściska.
 - Jak się czujesz? - zajmuję wygodnie miejsce na moim łóżku, by być bliżej mnie.
- Cieszę się ze wszystko poszło dobrze, bałam się że,,że może mnie tu już nie być. - przy niej nie potrafię kłamać. Choć bym chciała potrafi to wyczuć, zna mnie tak dobrze.
- Lekarz powiedział ze wszystko jest na dobrej drodze! Więc teraz tylko będzie lepiej! - uśmiecha się szeroko.
- Mam nadzieje! - próbuję podzielić jej entuzjazm, jednak nie chce cieszyć się za wcześnie.
- A tak swoją drogą, to kiedy chciałaś nam powiedzieć? - spogląda na mnie wymownie. - Gdyby nie Liam, nic bym nie wiedziała! Jeanett, przecież jesteśmy przyjaciółkami!
- Nie chciałam wam dodawać kłopotów. - spuszczam wzrok, wiem jak bardzo tym je zawiodłam. Nie chciałam tego zrobić, jednak nie mogła bym patrzyć jak się mną przejmują. Nie należę do osób które lubią gdy ktoś się nad nimi lituję. - Byłyście szczęśliwe, ty miałaś Louisa, po prostu promieniałaś. A Madelin, w końcu wyglądała na taką szczęśliwą! Nie jestem dumna z tego co zrobiłam, jednak nie chciałam wam w tedy niszczyć tego szczęścia. - spoglądam na nią z drobnymi łzami.
- Teraz ty jesteś ważniejsza! Choć raz mogła być pomyśleć o swoim szczęściu Jeanett.! Zawsze martwisz się o nas. Kochamy cię, czasem my chcemy pomóc ci!
- Ja też was Kocham! Na prawdę nie chciałam was tym zranić.- ocieram kilka łez i przyciągam brunetkę mocno do siebie. - Przepraszam.
- Po prostu obiecaj mi że więcej tego nie zrobisz!
- Obiecuję!
*
Veronic na chwilę opuszcza moją salę, a ja pozostaje w niej z nadal śpiącym blondynem. Bawię się jego palcami czym sprawiam że chłopak się budzi. Przeciera zaspane oczy i spogląda na mnie. Podnosi się z krzesła by usiąść obok mnie na rogu białego łóżka szpitalnego. Chce nacieszyć swoje oczy widokiem moich brązowych tęczówek, tak jak by ich nie widział długi czas, a minęło przecież tylko kilka, lub kilkanaście godzi. Uśmiecha się delikatnie po czym swoją dłonią gładzi mój policzek. Zatrzymuję jego ciepłą dłoń by móc chwilę dłużej nacieszyć się jego dotykiem.
- Martwiłem się, ale widzę że nie potrzebnie. - delikatnie przesuwa swój kciuk po moim policzku, czym wywołuje u mnie przyjemne ciepło. Nic nie opowiadam, po prostu ciesze się ze jest tu obok mnie, że martwił się, że czekał. Czuję zmęczenie, jednak chce jak najdłużej cieszyć się widokiem jego cudownie niebieskich oczu. Cichym szeptem proszę go by położył się obok mnie, by mnie przytulił i po prostu był. Niczego więcej nie potrzebowałam do szczęścia. Wtulona w jego tors czuję ciepło bijące od niego. Jedną dłonią obejmuję mnie w tali a drugą bawi się kosmykami moich długich włosów. Delikatnie podnoszę głowę by złączyć nasze usta w jednym długim pocałunku. Nasze wargi odnajdują się tak jakby dopiero się poznawały. Wiedziałam że to wszystko co teraz się dzieje, jest czymś w rodzaju sprawdzianu dla nas. Nie wiedziałam tylko czy zdamy go pozytywnie.
* Madelin*
- Wybudziła się? Na prawdę? Postaramy się być jak najszybciej. - mówię z wielką ulgą do słuchawki mojego telefonu. - Do zobaczenia na miejscu. - wciskam przycisk kończący rozmowę i odkładam telefon na komodę.
- I jak Jeanett? - loczek spogląda na mnie pytającym wzrokiem.
- Wybudziła się. - uśmiecham się delikatnie.
- Tak? To świetna wiadomość. - podchodzi do mnie i całuję mnie delikatnie czoło jednocześnie obejmując mnie pasie. Dobrze wie jak bardzo martwiłam się o przyjaciółkę i ile zdrowia mnie to kosztowało. - To co jedziemy do niej?
- Tak tylko jeszcze skoczę do łazienki. - uśmiecham się i zgrabnie wymijam mojego chłopaka i zamykam się w niewielkiej łazience.
   Gdzieś z szafki wyciągam niewielkie pudełko. Nie jestem pewna czy moje przeczucia są dobre. Od pewnego czasu stałam się bardziej zmęczona, mój apetyt się powiększył i mam różne zachcianki. To zwiastowało tylko jedno, jednak chciałam  być pewna. Zrobiłam test, odczekałam kilka minut. Z sercem w gardle sprawdziłam wynik. Zamarłam. Wyszedł pozytywnie, co oznaczało że jestem w ciąży. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Stałam w wielkim obłędzie. Długa cisza i natłok myśli,i nadal test w mojej dłoni. Harry zaniepokojony ciszą próbuję mnie ocudzić . Po długich wołaniach wyłamuję zamek w łazience i wręcz wbiega o środka.
- Madelin? Boże nic ci się nie stało? Czemu się nie odzywasz? - podchodzi do mnie i delikatnie ogląda każdą część mojego ciała. Spogląda na test który trzymam. Znów spogląda na mnie tym razem z dziwnym błyskiem w oku.  - Czy to? - pyta.
- Jestem w ciąży! Harry będziemy mieć dziecko!  - Oszołomiony moimi słowami bierze mnie na ręce i okręca kilka razy.
- Kocham cię i zadbam by nic nie brakowało naszemu maleństwu. - delikatnie ale z czułością muska moje usta swoimi.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 33.

[muzyka]

*Jeanett*
- Po operacji zabieram cię na wycieczkę! - uśmiecha się uroczo Niall, zjadając kanapki które wspólnie przygotowaliśmy.
- Ale ja nie wiem czy się zgodzę! - mruczę pod nosem,mając nadzieję że chłopak nie usłyszy.
- Jeanett co ty mówisz? - spogląda na mnie dławiąc się kawałkiem kanapki.
- Nie wiem czy się zgodzę! - powtarzam już głośniej, tym razem spoglądając w niebieskie oczy blondyna.
- Przecież to twoja szansa! - spogląda na mnie nie rozumiejąc mojej decyzji.
- Nie chce skończyć jak warzywo! Nie chce by ktoś musiał się nade mną litować i pomagać w najprostszych czynnościach, nie chce widzieć Waszego smutku! - wierzchem dłoni ocieram drobne łzy, które zebrały się pod moim powiekami.
- Co ty mówisz? Nie traćmy nadziei, nie traćmy jej teraz gdy ktoś nam ją dał. - obejmuję moją twarz swoimi dłońmi i spogląda głęboko w moje oczy. - Zawsze będziemy cię kochać, nie ważne jaka będziesz, ważne że będziesz. - uśmiecha się pokrzepiająco i  niespodziewanie muska moje usta swoimi.
- Niall. - wydaję z siebie cichy jęk, delikatnie odsuwając się od blondyna. Chłopak spogląda na mnie z wyraźnym zakłopotaniem. Nie jest pewien czy zrobił dobrze, z niepewnością czeka na moją reakcję, lecz ja sama nie wiedziałam co mam zrobić.
- Niall, nie wiem czy powinniśmy teraz,,, - spuszczam wzrok bo wiem że blondyn oczekiwał innych słów.
- Przepraszam. - odwraca się delikatnie ode mnie i kieruję się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia.
- Niall mi nie o to chodziło. - zatrzymuję go, łapiąc jego dłoń i mocno ściskając. Przeszywa mnie miły dreszcz, jednak ignoruję to uczucie. - Boje się że jeśli coś pójdzie nie tak,,, ja po prostu nie chce byś cierpiał. Potrzebuję Cię!  - przygryzam dolną wargę i czekam na jego reakcję. Przez dłuższą chwilę bez jakich kol wiek ruchów, stoimy na środku mojego pokoju. Gdy już tracę nadzieję że zrozumie co czuję, odwraca się w moją stronę i z drobnymi łzami spływającymi po jego policzkach kolejny raz łączy nasze wargi w subtelnym pocałunku.
- Nic nie pójdzie źle, wszystko będzie dobrze! - mówi opierajac swoje oczło o moje. - Nie mogę cię stracić! - spogląda na moje lekko zaszklone tęczówki. - Nie pozwolę na to! - mówi stanowczo a spod moich powiek wydobywa się coraz więcej słonej cieczy.

*Veronic*
   Przecieram zaspane oczy i spoglądam na zegarek. Wskazuję on godzinę ósmą trzydzieści, delikatnie przewracam się na drugą stronę by nie obudzić, jeszcze śpiącego bruneta, który z lekkim uśmiechem spoczywa obok mnie. Zastanawiam się co tak naprawdę ostatnio się zdarzyło, co zdarzyło się między nami. Z całkiem obcej osoby, stał się dla mnie kimś bez kogo nie mogę normalnie funkcjonować. Jego delikatny a zarazem czarujący uśmiech sprawia że miękną mi kolana, zabójcze poczucie humoru i niecodzienna osobowość, to to w czym się na prawdę zakochałam. Potrafił najgorsze chwilę obrócić w żart i sprawić by na mojej buzi pojawił się uśmiech. Ale jednak mimo wszystko potrafił być wrażliwy, opiekuńczy i czuły. Pierwszy raz od długiego czasu czuję się na prawdę szczęśliwa,kochana i przede wszystkim ja kocham kogoś.
  Po kilku minutach moich samotnych przemyśleń mój towarzysz budzi się. Przeciera zaspane oczy i z wielkim uśmiechem spogląda w moją stronę. Podnosi się delikatnie na łokciach by móc znaleźć się nade mną.
- Dzień dobry. - witam go najładniejszym uśmiech na jaki mnie stać.
- Dzień dobry, Kocham Cię! - delikatnie muska moje wargi i odwzajemnia uśmiech.

piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 32.

 [podkład]
* Jeanett*
  Z lekkimi obawami i kubkiem gorącej kawy przesiaduję na parapecie w moim pokoju. W głowie pojawia się szereg niewygodnych pytań na które nie chce  szukać odpowiedzi. Po wizycie w przychodni spoglądam inaczej na to wszystko co jeszcze przede mną. Z jednej strony cieszę się że mogę wyzdrowieć, że będę mogła chodzić, gotować, pokochać. Teraz cieszyłam się z błahostki. Jednak pojawiały się też te czarne scenariusze. Co będzie jak operacją nie pójdzie po myśli lekarza?Co jeśli lekarz popełni błąd? Nie chce skończyć jak warzywo.
  Całą drogę powrotną Liam zapewniał mnie że przecież to prosta operacja, że wszystko będzie dobrze. Z resztą ucieszył się na tą wiadomość tak samo jak ja. Nigdy nie zastanawiałam się kiedy z żyłam się tak z tymi chłopakami. Byli dla mnie jak bracia w których zawsze mogłam szukać oparcia. A Niall, Niall stał się kimś bliskim, z kim mogłam dzielić każdą sprawę. Czy go pokochałam? Być może, nigdy nie zastanawiałam się głębiej nad tym co łączyło nas. Dziękowałam Bogu że po prostu jest ktoś tak jak on w moim życiu.
  Mam przecież jeszcze oddane i wspaniałe przyjaciółki, za które w każdej chwili byłam gotowa oddać wszystko. Kocham je ponad życie, jednak w ostatnim czasie spędzałyśmy mniej czasu razem. Nie mam im tego za złe, przecież one też mają swoje życie, swoją miłość, jednak brakowało mi tego naszego wspólnego czasu.
  Nawet nie zauważam gdy mija kilka godzin mojego bezsensownego błądzenia w myślach. Z lekkiego letargu wyrywa mnie cichy głos.
- Boisz się prawda? - gwałtownie odwracam wzrok a moim oczom ukazuję się postać wysokiego bruneta. Potrząsam głową bo wiem  że to tylko wybryki mojej wyobraźni, połączone z chorobą.
- Matt,, dlaczego tu jesteś? Dlaczego cię widzę? - moje pytanie zawisa gdzieś w powietrzu, skupiając się na postaci z mojej wyobraźni.
- By uświadomić ci parę spraw, których nie chcesz dopuścić do siebie.
- Ale ty tylko utrudniasz mi to wszystko! Boje się operacji, bardzo się boje.
- Masz prawo, jednak pozwól sobie pomóc. Pozwól dopuścić do siebie pomoc Twoich przyjaciół, nie zamykaj się na nich. - mara w postaci niebieskookiego bruneta, powoli zbliża sie do mnie i delikatnie gładzi mój policzek. - Pamiętaj że zawsze cię kochałem.
- Matt,, ty tylko wszystko utrudniasz swoją obecnością. -  zaciskam powieki z pod których wypływa kilka kropel. - Też cie kochałam, kochałam Matt.
- Nic się nie zmieniłaś.
- Zmieniłam.! - wykonuję mały krok by oddalić się od postaci mojego przyjaciela. - Kochałam to nie znaczy ze nadal kocham. Matt ciebie nie ma, odeszłaś. Będziesz w mojej pamięci jednak nie mogę pozwolić by wspomnienia o Tobie zawładnęły całym moim życiem.
- Jesteś na prawdę silna. - brunet uśmiecha się.
  Moją rozmowę z własną wyobraźnią przerywa pukanie do drzwi. Odwracam wzrok i kieruję się by otworzyć. Uchylam drzwi i ukazuję się mi blond czupryna przyjaciela.
- Liam powiedział,, czy to prawda? - chłopak pyta z nadzieją w oczach.
- Tak. - odpowiadam z lekkim uśmiecham. Chłopak nie zastanawiając się łapię mnie w pasie i okręca kilka razy w okół.
- Nawet nie wiesz jak się ciesze! - spogląda szczęśliwy w moje brązowe tęczówki.
- Ja też Niall. - przyciągam go mocno do siebie. Wypowiadam nieme "odejdź stąd!", do postaci bruneta która nadal przebywa w moim pokoju. Zaciskam mocno powieki, a po ich otwarciu ciebie już nie ma.

*Madelin*
- Harry jestem na obrzeżach miasta, jest ciemno, a ja się boje! - mówię już lekko zdenerwowana do słuchawki telefonu.
- Idź jeszcze parę metrów, proszę. - w słuchawce słyszę ciepły głos loczka.
- To tylko dl tego że cie kocham. - uśmiecham się sama do siebie i chowam telefon do kieszeni. Zapinam mocniej guziki swetra i podążam chodnikiem wzdłuż asfaltowej drogi.
  W końcu po przejściu paru metrów ukazuję się mi postać mojego chłopaka. Z uśmiechem wymalowanym na ustach czeka na mnie nie daleko dużej działki, na której dostrzegam palące się świeczki. Z każdym krokiem obraz układa się w całość.
- Harry? Co to ma być? - spoglądam zdezorientowana na chłopaka.
- To! - wskazuję dłonią miejsce z idealnie ułożonymi lampionami. - To miejsce gdzie będzie stał nasz dom! - uśmiecha się najszerzej jak potrafi, a jego oczy błyszczą ze szczęścia.
- Dom? Jak to, przecież my,,,- łapię się za głowę. Z radości nie mogę opanować moich myśli.
- Choć pokaże ci coś. - łapię mnie za dłoń i wprowadza w przestrzeń pomiędzy lampionami. - O tutaj, tutaj będzie pokój naszej córeczki! - całuje mnie delikatnie gdy już znajdujemy się w niedużym kwadracie.
- Harry,, ale kiedy to będzie! Przecież my nawet nie jesteśmy małżeństwem. - mówię uśmiechnięta.
- Ale chce żeby się to zmieniło. - sięga ręką do kieszeni. Zaszokowana nie wiem co mam powiedzieć. Loczek klęka przede mną i wyciąga małe pudełko.
- Wyjdziesz za mnie i pozwolisz uczynić siebie Panią Styles? - spoglądam na jego błyszczące oczy w świetle lampionów. Nie jestem w stanie wydusić słowa. Jednak po chwili łapię powietrze i wracam do rzeczywistości. Podnoszę chłopaka z kolan i całuje namiętnie w usta.
- Zawszę chciałam nią zostać.!

wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 31.

muzyka.
* Madelin*
- To do zobaczenia jutro! - całuje delikatnie Harrego na pożegnanie.
- Wpadnę po ciebie wieczorem, wiesz rano mamy wywiad a po później do studia. - chłopak delikatnie się uśmiecha.
- Tak wiem, nowa płyta.
- Widzę ze Directionerka z ciebie. - rusza zabawnie brwiami.
- Chciał byś. - wystawiam mu język, za co chłopak mocno mnie obejmuję w pasie.
- Prawda ze to ładny obrazek. - spoglądam na Veronic i Louisa i szeptam gdy chłopak przyciąga mnie do siebie.
- Hah. Na prawdę do siebie pasują. - Harry uśmiecha się serdecznie widząc całującą się na pożegnanie parę. Po czym delikatnie odwraca się w moją stronę i muska moje usta. - do zobaczenia! - posyła mi swój piękny uśmiech i wychodzi za resztą chłopaków.
- Nigdy nie wymarzyłam sobie piękniejszego życia! - Veronic wraca do kuchni z ogromnym uśmiechem wymalowanym na jej ustach .
- Ciesze się że jesteś szczęśliwa! - spoglądam w jej oczy błyszczące małymi ognikami.
- A ty? jesteś szczęśliwa? - spogląda na mnie.
- Nigdy nie byłam bardziej. Kocham go, na prawdę go kocham Veronic. -uśmiecham się delikatnie i upijam łyk soku pomarańczowego.
***
*Veronic*
- Louis dokąd idziemy? - pytam chłopaka gdy już od dobrych 10 minut prowadzi mnie uliczkami Londynu.
- Niespodzianka. - chłopak tajemniczo się uśmiecha i składa delikatny pocałunek na moich ustach.
Nie pytam o nic więcej. Uśmiecham się tylko delikatnie i poddaję się chwili. Przyglądam się mijanym budynkom i z każdą chwilą coraz mniej rozpoznaję okolica. Jednak nie boje się. Mocniej ściskam dłoń chłopaka. Po krótkim czasie podchodzimy pod wysoki budynek. Louis otwiera mi delikatnie drzwi i zaprasza do środka. Choć jestem lekko zaskoczona wchodzę nadal o nic nie pytając. Wsiadamy do windy i wyjeżdżamy na ostatnie piętro budynku. Drzwi windy otwierają się a w całym piętrze światła są wygaszone. Louis łapię mnie za dłoń i pomału wyprowadza z windy. Dopiero po kilku chwilach dostrzegam w oddali palące się lampki. Chłopak uśmiecha się porozumiewawczo i wspólnie udajemy się w tamtą stronę. Po pokonaniu kilku metrów obraz coraz bardziej się wyostrza i dostrzegam że owe światło pochodzi od drobnych lampek z których ułożona jest droga. Gdy Louis prosił bym ubrała coś eleganckiego myślałam że wybieramy się na jakieś przyjęcie, nigdy nie pomyślała bym że mógł by przygotować coś tak pięknego. Gdy już podchodzimy pod światła Louis przepuszcza mnie i teraz jako pierwsza podążam piękną drogą, na końcu której widnieją pięknie udekorowane drzwi. Podchodząc delikatnie naciskam klamkę. Obraz który zobaczyłam po ich otwarciu całkowicie odebrał mi mowę. Pięknie przystrojony mały stolik z dwoma miejscami ustawiony na środku dachu, a w tle panorama pięknego Londynu. wszystko uwieńczone setkami pięknych złotych lampek, i piękne gwieździste niebo.
- Podoba ci się? - Louis pyta po chwili ciszy.
- Jest pięknie! - delikatnie całuje go w usta w podziękowaniu za to wszystko. Nie była w stanie zrozumieć że to wszystko dla mnie.
- Na prawdę? - spogląda na mnie.
- Nigdy nikt nie zrobił dla mnie czegoś piękniejszego. - odpowiadam a z mojej buzi nie schodzi uśmiech. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. - Dziękuję. - wtulam się w jego tors. - Kocham cie Louis.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo ja cie kocham. - uśmiecha się i delikatnie całuję mnie w głowę.
***
*Jeanett*
Dochodziła godzina 14;30, a ja cała w nerwach krzątałam się po kuchni. Okropnie bałam się tej wizyty, zależało od niej przecież moje życie. A jeśli nic nie da się zrobić? Przecież... Szybko odpędziłam z głowy tę myśl. Przecież obiecałam Niall'owi że będę do końca dobrej myśli. Jednak to nie on jest w tej sytuacji i nie wie jak się czuję.
- Dobrze wie jak się czujesz! - powiedział ktoś za moich pleców. Odwróciłam się gwałtownie bo przecież nie wpuszczałam do mieszkania nikogo.
- Matt? Co ty,, przecież ty zginąłeś! Jak to możliwe że cie widzę. - spoglądam na chłopaka stojącego w mojej kuchni i ze strachem w oczach przyglądam się mu.
- Jeanett,, dobrze wiesz. - chłopak przybliża się i delikatnie dotyka dłonią mój policzek.
- Nie Matt. Nie mów że tak musi być! Nie poddam się temu! Chce żyć. - Wykrzykuję przez łzy.
- To nie bój się zaufać Niall'owi. On dobrze wie co czujesz! On chce pomóc.
- Skąd to wiesz! Przecież jesteś tylko obrazem z mojej wyobraźni.
- Jestem nie tylko obrazem! - chce o coś zapytać jednak nie mogę. Wszystko przerywa dzwonek do drzwi. Mój przyjaciel znika tak jak się pojawił. Ja szybko ocieram łzy spoglądam w lusterko i ze sztucznym uśmiechem otwieram drzwi, nie sprawdzam kto to bo wiem że Niall.
- Dziękuje że zgodziłeś się iść ze mną Ni,, Liam? Co ty tu robisz? - spoglądam na przyjaciele ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Niall nie zdąży, przedłużyło mu się nagranie jego partii. - Liam uśmiecha się delikatnie by załagodzić sytuację.
- To znaczy że,, ty wiesz! Przecież Niall obiecał! - mówię lekko zdenerwowana, a w kącikach oczu pojawią się kolejne łzy.
- Wiedział ze tak zareagujesz, ale nie chciał zostawić cię samej! On na prawdę się martwi! - widząc łzy na moich policzkach delikatnie je ociera.
- Przepraszam, - mówię doprowadzając się do porządku. - Po prostu sama nie mogę sobie z tym poradzić.
- Nie przepraszaj. Lepiej chodźmy żebyśmy się nie spóźnili. - wychodzimy z mieszkania które ja zamykam i ruszamy schodami w dół. Wsiadamy do samochodu Liam i ruszamy w kierunku ośrodka.
- Od kiedy wiesz? - pytam przerywając ciszę panującą między nami.
- Od dwóch tygodni. Jestem jego przyjacielem, po prostu zauważyłem ze coś jest nie tak. - mówi usprawiedliwiając tym samym Niall'a.
- Cieszę się że to Tobie powiedział! Po prostu nie muszę ci kłamać dla czego tu jedziemy. - uśmiecham się by rozładować całą sytuację.
- Wiesz że możesz na nas liczyć! - parkuję i otwiera mi drzwi bym wysiadła. W okienku mówię pielęgniarką że już jestem i wspólnie siadamy w poczekalni. Po upływie 15 minut za drzwi gabinetu wychyla się lekarz i prosi bym weszła do środka.
- Poczekam tutaj. - Liam uśmiecha się pokrzepiająco.
- Wejdziesz ze mną? Proszę. - spogląda na mnie lekko zdziwiony moją prośbą.
- Oczywiście.
- Dziękuję. - odpowiadam lekko zdenerwowana i wspólnie wchodzimy do białego gabinetu.
- Witam Jeanett. - lekarz zachęcając wskazuję dwa krzesła przed swoim biurkiem na których siadamy. - I jak się czujesz? Zmieniło się coś? Pojawiły się jakieś nowe objawy.?
- Jestem coraz bardziej zmęczona i często towarzyszy mi ból głowy. - mówię otwarcie. - i jeszcze..
- tak? - lekarz spogląda na mnie badawczo.
- Mam omamy! - spoglądam nie pewnie na Liama który tak jak by nie wierzy w to co powiedziałam.
- Omamy? - Szybko wyciąga moją tomografię głowy i badawczo na nią spogląda. - Jak mogłem to przeoczyć?
- Co doktorze? - pytam lekko zdenerwowana jego zachwianiem.
- Popatrz tutaj. - kładzie przede mną kliszę. - Ta mała kropka o tutaj, to guz którego wcześniej nie zauważyłem.
- To znaczy?
- To znaczy ze wszystko co wskazywało na raka tak na prawdę jest guzem. - odpowiada uśmiechnięty.
- Jest nadzieja że wyzdrowieje?
- Jeśli operacja pójdzie dobrze to jak najbardziej!
- Na prawdę?! - podskakuję z radości.
- Wszystko będzie dobrze! - uśmiecha się i zapisuję coś w karcie.

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 30.

[Dear Friend - posłuchaj]
*Jeanett*
Nieubłaganie zbliżał się dzień moich urodzin.  Dawniej czekałam na tą chwilę z wielkim zniecierpliwieniem, teraz chciałam ten dzień jak najbardziej oddalić. Mimo jak bardzo się starałam dni i godziny mijały bardzo szybko. Mało oczekiwanie ten dzień jednak musiał nadejść, i to było dla mnie złą wiadomością. Właśnie dziś kończę 21 lat, i od dziś odliczam czas ostatnich 6 miesięcy. Z każdą minutą spoglądam ponownie na zegarek. Czas w pracy dłuży się, a ja bardzo chciałabym być już w domu i we własnym łóżku, by przeczekać ten okropny dzień. Gdy nareszcie wybija godzina 15, zbieram swoje rzeczy i wychodzę z redakcji kierując się w stronę przystanku. Oczekuje 5 minut i wsiadam do dużego czerwonego autobusu którym kontynuuję moja podróż. Po piętnastu minutach naciskam klamkę naszego mieszkania. Wchodzę do środka i rzucam moje niebieskie szpilki w kąt korytarza, ściągam płaszcz i wchodzę w głąb mieszkania.
- Wszystkiego najlepszego. - za ściany wyskakuję grupa przyjaciół a w moją stronę wędruję konfetti. Uśmiecham się serdecznie choć nie kryje mojego z zakłopotania. Nie spodziewałam się niczego, wręcz miałam nadzieje że reszta świata zapomniała o tym dniu. Ale ta niespodzianka sprawiła mi okropną przyjemność. Wesoła grupka odśpiewała "sto lat" a Veronic z tortem podeszła do mnie i poprosiła bym zdmuchnęłam świeczki.
- Ale najpierw życzenie! - powiedział któryś z chłopców. Spojrzałam nie pewnie na Niall, on tylko serdecznie się uśmiechnął. Dobrze wiedział jakie jest teraz moje życzenie. Wypowiedziałam parę słów w myślach i zdmuchnęłam 21 palących się świeczek. Veronic odstawiła wielki tort w kształcie czterolistnej koniczyny na stół, a reszta w tym czasie podeszła złożyć mi życzenia.
- Szczęścia! - jako przedostatni podszedł Liam. - Nie wiem co jest między tobą a..
- Przyjaźń. - weszłam mu w słowo i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Więc życzę ci pięknej przyjaźni i oddanych przyjaciół. - odwzajemnił uśmiech i mocno mnie przytulił.
- Dziękuję. - wyszeptałam gdy puścił mnie z uścisku. Wszyscy usiedli przy dużym stolę. Madelin pokroiła tort i podała każdemu kawałek.
- Tort to twój pomysł prawda? - zapytałam Nialla który właśnie podszedł do mnie. W odpowiedzi zobaczyłam jego uśmiech. Pociągnął mnie delikatnie za dłoń w stronę stołu a Madelin podała nam tort.
- Dziękuje wam za to wszystko. - skierowałam swoje słowa do całej grupy siedzącej przy stolę. - Na prawdę nie spodziewałam się niczego szczególnego w tym dniu.
- Przecież to twoje urodziny! - uśmiechnął się łagodnie Zayn.
- Tak, ale jakoś nigdy nie obchodziłam tego święta w szczególny sposób. - spuściłam wzrok na moje ciasto. - Na prawdę jestem szczęśliwa ze mogę ten dzień spędzić z wami. - spojrzałam znów na nich z drobnymi łzami w oczach. Jednie jedna osoba wiedziała dlaczego jest to dla mnie tak ważne. Wszyscy popatrzyli po sobie ze zdziwieniem.
- Nie martwcie się, to łzy szczęścia. - uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam przerażone miny dziewczyn.
 - Wszystko u ciebie w porządku? - pyta Veronic.
- Tak. A dlaczego pytasz?
- Ostatnio bardzo mało czasu spędzasz z nami i często jesteś zmęczona!
- To przez pracę. - uśmiecham się by załagodzić atmosferę. - Po prostu wszyscy szaleją, bo za kilka dni Igrzyska. Na prawdę to tylko zmęczenie. - zapewniam wszystkich i kontynuuję konsumowanie tortu. Kontem okaz zauważam lekko nie zadowoloną minę blondyna. Chłopak miał nadzieje że teraz powiem co tak na prawdę dzieję się w moim życiu. Jednak nie jestem gotowa by obarczyć tym problemem bliskich mi ludzi. Wystarczająco boli mnie to że jem zawracam głowę moim zdrowiem.
***
Zmęczona całym dniem wchodzę do swojego pokoju i siadam na łóżku by przez chwilę odpocząć. Moje zdrowie z każdym dniem szwankuje coraz bardziej i zmęczenie daje się we znaki. Przykrywam nogi ciepłym kocem i wyciągam laptopa. Uruchamiam go i loguje się na swoje konto. Chwilę czatuje po internecie, ale moja głowa daje się we znaki więc odkładam urządzenie na bok. Drzwi do pokoju uchylają się i pojawia się w nich blondyn. Uśmiecham się do niego serdecznie i poklepuje miejsce obok siebie. Chłopak podchodzi i siada.
- Nie dałem ci jeszcze prezentu. - uśmiecha się i wyciąga przed siebie kwadratowe pudełko. - Proszę.
- Wiesz że nie musiałeś. Za kilka miesięcy odzyskasz to z powrotem. - mówię zabierając pudełko.
- Jeanett! Nie mów tak, zawsze trzeba mieć nadzieje! Nie pozwolę poddać ci się bez walki. A teraz otwórz. - wskazuje dłonią na małe pudełko które dzierżę w dłoni. Otwieram delikatnie wieczko a moim oczom ukazuję się piękny srebrny łańcuszek z zawieszoną na nim srebrną czterolistną koniczynką.
- U mnie zawsze wierzono że przynosi szczęście. Mam nadzieje że i tobie przyniesie. - uśmiecha się serdecznie w moją stronę.
- Dziękuję. -  w podziękowaniu rzucam się Niallowi na szyję mocno go ściskając. Pomaga zawiesić mi łańcuszek na szyi.
- Niall?!
- Tak? - spogląda na mnie.
- Bo wiesz ja mam jutro wizytę u lekarza. Nie chce iść tam sama, poszedł byś ze mną?
- Oczywiście. O której?
- O 15.
- Przyjdę po ciebie o 14;30 żebyśmy spokojnie dojechali. - uśmiecha się i delikatnie mnie obejmuję widząc strach w moich oczach. - Nie martw się wszystko będzie dobrze.
- Dobrze? Niall zostało mi 6 miesięcy. - odsuwam się od chłopaka i spoglądam na niego ze łzami w oczach. -  Ja nie chce umierać!
_______________________________________________
Zapraszam też na moje dwa blogi;
o siatkówce: http://odnalezc-siebie-nawzajem.blog.onet.pl/
i nowy: http://let-me-be-myself-forever.blogspot.com/

piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 29.

muzyka.

Późny wieczór a my nadal nie mamy ochoty wejść do domu. Dawno posprzątaliśmy po grillu, jednak chłopcy nie chcieli nas puścić do domu. Wtulona w swojego chłopka, lekko drżąca z zimna oglądam przepiękne niebo pełne gwiazd. Zastanawiam sie jak wyglądało by moje życie teraz bez niego,bez miłości, która stanowi tak wielką część mojego życia. Uśmiecham się serdecznie gdy widzę spadającą gwiazdę.
- Pomyślałaś życzenie? - spogląda w moją stronę loczek.
- Nie!
- Nie masz życzeń?
- Wszystko co potrzebuje mam tu przy sobie. - uśmiecham się i delikatnie ściskam jego dłoń. Chłopak nic nie odpowiada tylko obejmuje mnie jeszcze mocniej swoim ramieniem. Mimo że jest mi bardzo zimno nie chce ruszać się z tego miejsca. Chce jak najdłużej cieszyć się chwilami w jego towarzystwie, bo wiedziała ze za nie długo tych chwil będzie coraz mniej. Zespołowy urlop kończy się i będzie czas by wrócić do pracy.
- Zimno ci! Choć do środka. - Harry okrywa moje ramiona swoją bluzą.
- Nie jest źle.  Wytrzymam.
- Nie chce byś była chora! - podnosi się z ławki, zabiera mnie na ręce i wnosi do domu.
- Kocham tą twoją troskę o mnie. - uśmiecham się do niego serdecznie zaplatając ręce na jego szyi. Nie odpowiada nic tylko zanosi mnie do swojego pokoju i kładzie na wielkim łóżku, składając na mojej szyi milion drobnych a za razem przyjemnych pocałunków. Moim ciałem rządząc fale dreszczy i napływu gorąca. Chłopak rozpina kolejne guziki mojej koszulki, nie zaprzestając pocałunkom. Z prędkością światła pozbywam się jego koszulki i przejmuję inicjatywę. Przewracam go na plecy by móc złożyć namiętny pocałunek na jego ustach.
- Harry.. - wydobywam z siebie cichy jęk gdy chłopak łapię za zamek moich spodni.
- Przepraszam.. - odrywa szybko swoją rękę.
- Nie,, po prostu ja nigdy... - przygryzam dolną wargę i spoglądam w jego tęczówki.
- Jeśli nie chcesz nie musimy! - spogląda na mnie z troską.
- Chcę,, bardzo chcę. - wbijam się w jego usta.
- Będę delikatny. - odwzajemnia pocałunek, a po chwili reszta naszej garderoby ląduje na podłodze.
* Veronic*
- Zostań na noc! - uśmiecha się brunet i delikatnie muska moje usta.
- Jutro muszę iść do pracy.!
- Odwiozę cię przecież.
- Nie na prawdę muszę wracać. - uśmiecham się delikatnie. - Ale z propozycji na pewno kiedyś skorzystam.
- To chociaż cie odprowadzę! Nie pozwolę by moja dziewczyna wracała sama do domu! - zabiera swoja bluzę z wieszaka ubiera ją i otwiera mi drzwi.
- Lubię jak tak mówisz! - posyłam chłopakowi najładniejszy uśmiech.
- Ale jak? - spogląda na mnie zdezorientowany.
- No że.. jestem twoja dziewczyną.! - przyśpieszą swój marsz, nie chce by zobaczył jak się rumienię.
- Lubisz to moja dziewczyno!  - dogania mnie i łapię za dłoń jednym ruchem odwracając w swoją stronę.
- A co ty lubisz we mnie? - spoglądam w jego tęczówki.
- To jak się rumienisz, twój piękny uśmiech, piękne zielone oczy... - wymienia każdą rzecz i zaplata dłonie na moim pasie. - Wszystko! - uśmiecha się a w jego oczach błyszczą małe iskierki. Nie zastanawiając się długo składam na jego ustach drobny pocałunek tym samym tracąc kontakt z rzeczywistością.
- Kocham cię. - szeptam gdy odrywam się od niego.Chcę by to wszystko trwało wiecznie. Chce być przy nim do końca swojego życia. Dzielić każde radości i smutki. Kochać całym sercem do końca życia.

czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 28.

muzyka.
*Madelin*
Kolejny telefon, i kolejny raz głuchy sygnał. Martwię się, bardzo się martwię. Spoglądam na siedzącego obok mnie Harrego. On uśmiecha się do mnie pokrzepiająco i łapie za dłoń.
- Nie zamartwiaj się tak. Niall jest u niej, na pewno wszystko jest ok. - ściska mocniej moją dłoń.
- Wiem, ale boje się ze jest z nią coś nie tak. Ostatnio dziwnie się zachowywała. - przysuwam się bliżej i kładę swoją głowę na jego ramieniu.
- Jest twoją przyjaciółką prawda? - kiwam potwierdzająco głową. - Więc wydaje mi się że by ci powiedziała.
- W ostatni czasie bardzo mało z nią rozmawiam. Stała się bardziej zamknięta.
- Jeśli chcesz podpytam Niall, spędzają ze sobą bardzo dużo czasu. - całuje mnie delikatnie w czoło.
- Będę wdzięczna. - uśmiecham się delikatnie.
- Myślisz że jest coś między nimi? - po chwili pyta Harry.
- Przyjaźń, tak. Ale czy coś więcej?! Myślę że powiedziała by nam.  - spoglądam w jego zielone tęczówki i skradam drobny pocałunek. - Cieszę się z tego że Veronic i Louisowi się udało.
- Mieszanka ich osobowości jest na prawdę zabawna. Pasują do siebie jak nikt inny. - uśmiecha się i spogląda na parę przepychającą się przy grillu.
- Louis te kiełbaski będą już dobre! - mówi Veronic przekręcając smażące się mięsko.
- Tak jasne, a ja jestem królową Brytyjską! - skwitował z ironią Louis.
-  Powiem Ci, że to byłby interesujący widok. Królowa z zarostem? Coś pięknego! - Veronic wystawia mu język i z uśmiechem kontynuuje swoja czynność.
- A nie podobał bym ci się jako królowa? - chłopak łapię ją w pasie i przyciąga mocno do siebie.
- Wiesz co wolałabym jak byś był królem.  - uśmiecha się i skrada mu całusa.
- I jak tam moje kiełbaski? - z kuchni wraca Zayn i spogląda na grilla. - Pozwól że ja się nimi zajmę. - zabiera z rąk Veronic widelec. - A wy możecie zając się sobą. - uśmiecha się do pary.
- Dziękujemy za pozwolenie. - Louis uśmiecha się do przyjaciela i całuje namiętnie Veronic.
- Pozwólcie ze swój wzrok przeniosę na kiełbaski. - Zayn odwraca się plecami do pary i zajmuję się kiełbaskami.
- Na prawdę pasują do siebie jak nikt inny. - szepczę Harremu do ucha i oglądam na dalsze ich poczynania.
- Kto głodny bo gotowe! - Zayn kładzie na stół pełen talerz kiełbasek.
- Mówiłam że są gotowe!  - Veronic zwraca się do Louisa.
- Też cię kocham. - chłopak tylko się uśmiecha i skrada jej buziaka.
- tak, tak, chodźmy jeść. - ciągnie chłopaka do stołu.
- Ja ci mówię że cie kocham,a ty że idziemy jeść?  -chłopak spogląda na nią ze zdziwieniem.
- Ej, no bo głodna jestem! Ale pewnie ze cię tez kocham! - uśmiecha się i mocno się w niego wtula.
- No i tego oczekiwałem! - Louisowi pojawia się szeroki uśmiech a buzi i razem siadają do stołu.
- Może my tez powinniśmy być bardziej pokręceni co? - uśmiecham się do siedzącego obok mnie Harrego.
- Myślę że jedna taka para zdecydowanie nam wystarczy. Dwie były by już zagrożeniem dla społeczności. - uśmiecha się do mnie szeroko.
- Zdecydowanie!
- Podoba mi się tak jak jest! Nie potrzebuje zmian. Wystarczy ze mam cię obok. - obejmuje mnie mocniej ramieniem i spogląda w moje błyszczące tęczówki.
- I pomyśleć że mogliśmy to stracić.!
_____
Ostatnio za dużo o Jeanett.. przepraszam i teraz o dziewczynach będzie troszke:P

piątek, 6 lipca 2012

Rozdział 27.

muzyka..

*Jeanett*
Wychodzę ze szpitalnej sali nie pewnym krokiem. Przebywam kilka metrów patrząc tępo przed siebie, by po chwili usiąść na zimnej podłodze i chowając twarz w dłonie zalać się łzami. Teraz dopiero dociera do mnie to co przed kilkoma minutami usłyszałam. Chcę się uspokoić, jednak nie potrafię. Daje upust swoim emocją nie zdwajając sobie sprawy że patrzą na mnie obcy ludzie.
- Dlaczego Pani płacze? - podchodzi do mnie mała dziewczynka z chusteczką na głowię. Spoglądam na drobną osóbkę i dochodzę do wniosku że robię swoim zachowaniem za dużą sensację.
- Nic wszystko w porządku. - ocieram łzy i próbuje delikatnie się uśmiechnąć.
- To dlaczego pani płaczę.? - mała spogląda na mnie swoimi brązowymi tęczówkami.
- A bo widzisz czasem trzeba sobie popłakać. - głaskam ją po główce.
- A czy to źle że ja nie płacze? - spogląda z wyraźnym zaciekawieniem na mnie.
- Nie, to nawet bardzo dobrze. Widzisz, jak będziesz starsza to czasem się zdarzy że zapłaczesz gdy będzie ci coś dolegało. - uśmiecham się pokrzepiająco.
- Czyli pani coś dolega?  - odwraca się do mnie plecami bo słyszy gdzieś głos wołającej ją matki. - Niech się Pani nie martwi, na pewno pani wyzdrowieje tak jak ja. - uśmiecha się serdecznie i oddala się w stronę wcześniej słyszanego głosu. Śledzę jej sylwetkę wzrokiem dopóki nie znika za pobliskim filarem. Rozmowa z tą  taką młodą dziewczynką dała mi wiele rzeczy do przemyślenia. Choć brązowo oka dziewczynka miała niewiele lat, w jej oczach można było odczytać że bardzo wiele przeszła. Ale udało jej się, jak sama powiedziała wyzdrowiała. Ta drobna osóbka stała się dla mnie kimś w roli dobrego aniołka który zjawia się w najbardziej ciężkich chwilach. Swoim uśmiechem i dobrym słowem pociesza i podnosi na duchu. Po spotkaniu z nią znalazłam w sobie trochę siły, podniosłam się z zimnej posadzki i ruszyłam w kierunku mieszkania.
Po pokonaniu dłuższej drogi czerwonym piętrowym autobusem w końcu znajduj się pod drzwiami mieszkania. Ostatni raz spoglądam do lusterka, poprawiam makijaż i naciskam klamkę. Jednak drzwi okazują się być zamknięte. Po wyszukaniu kluczy w torebce otwieram je i wchodzę do środka. Rozglądam się po mieszkaniu które okazuje się być puste. W kuchni znajduję małą karteczkę z informacją że dziewczyny są u chłopaków i proszą bym do nich dołączyła gdy wrócę. Cieszę się z takiego obrotu sprawy, tym razem nie była bym w stanie ukryć moich problemów, a bardzo nie chce by dziewczyny przejmowały się mną. Wyciągam z kieszeni komórkę i stukam energicznie w jej klawiaturę. Po kilku minutach wysyłam pełną wiadomość do Madelin że nie pojawię się u nich ponieważ jestem bardzo zmęczona. Po otrzymaniu raportu wolnym krokiem udaję się do własnego pokoju. Kładę się na dużym łóżku i podciągam kolana pod brodę. Całą drogę starałam się być silna, ale teraz coś we mnie pękło. Po moich policzkach spłynęło kilka kolejnych łez a w głowie znów pojawiło się pytanie dlaczego ja? Delikatnie podnoszę głowę i spoglądam na wyświetlacz telefonu który od kilku minut nieustannie dzwoni. "Dzwoni Veronic" czytam i odkładam telefon z powrotem na półkę. Nie chce się tłumaczyć, nie chce po raz kolejny kłamać. Już za dużo razy to zrobiłam. Cały czas zastanawiam się nad swoim zachowaniem. W końcu sama nie wiem kiedy zasypiam.
Budzi mnie cichy głos wołający moje imię.
- Janett? Janett śpisz? - odwracam się delikatnie i spoglądam na osobę stojącą w moim pokoju.
- Jak wszedłeś? - pytam Nialla który okazuje się być tą osobą.
- Nie zamknęłaś drzwi. Dlaczego nie odbierasz? - spogląda na mnie uważnie przyglądając się.
- Po prostu nie chce rozmawiać, nie chce kolejny raz kłamać dziewczyną że miałam dużo pracy i że jestem zmęczona, że wszystko w porządku. - podnoszę się i podciągam kolana wysoko pod brodę i oplatam ję rękami. - Bo Niall, nic nie jest w porządku! - po moich policzkach znów płyną strumienie łez. Nie jestem na siłach by dalej udawać silną. Blondyn siada obok mnie na łóżku, obejmuje mocną ramieniem i przyciąga do siebie.
- Co się dzieje? - delikatnie głaszcze mnie dłonią po ramieniu.
- Tak jak obiecałam zrobiłam badania. - mówię cichym głosem. Niall spogląda na mnie i znajduje w moich tęczówkach jedynie ból i strach.
- Jeanett? Co jest? - patrzy z przerażeniem. Nie jestem w stanie mu powiedzieć. Wyciągam z torby mała białą kartkę i podaję mu do ręki. On nic nie odpowiada, patrzy tylko na mnie z przerażeniem. Otwiera kartkę i czyta. Boje się jego rekacji. Odkłada kartkę i przenosi swój wzrok na mnie. Po jego policzkach spływa kilka łez. Nie mogę tego znieść, nie mogę znieść bólu jaki mu zadała tak bardzo się z nim przyjaźniąc i tym co przeze mnie teraz przechodzi. Nie rozumiem jego tak wielkiej troski o mnie. Obejmuje mnie jeszcze mocniej.
- Nie pozwolę na to Jeanett.! Będę z tobą zawsze! - szepcze mi do ucha, a ja zanoszę sie tylko większym płaczem.

wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 26.

muzyka.
*Jeanett*
- Jeanett proszę ty też mi coś obiecaj! - blondyn spogląda w moje brązowe oczy.
- Tak?
- Pójdziesz do lekarza,proszę! Chce być po prostu pewien że nie muszę się martwić. - wącham się z odpowiedzią. Nie chce, boje się tej wizyty, jednak muszę to zrobić dla niego.
- Pójdę. - odpowiadam cicho. - Ale zrobię to tylko dla tego bo nie chce byś się o mnie martwił.! Nie zniosła bym tego ze zaplątał byś sobie głowę jakimś moim głupim samopoczuciem. Już mam wyrzuty sumienia!
- Ale jak się mam nie martwić o kogoś kto jest moją najlepszą przyjaciółką i cholernie mi na niej zależy? Zawsze będę się martwił Jeanett, czy będę miał do tego powody czy też nie! - nie jestem w stanie czego kol wiek mu odpowiedzieć. W moim oku zakręciły się drobne łzy. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem dla niego ważna. Nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy, karce się w myślach za to że nie potrafię okazać mu tego ze on też jest dla mnie cholernie ważny. Niall podchodzi do mnie i podnosi dłonią mój podbródek tak by móc spojrzeć mi w oczy.
- Dlaczego płaczesz? - ociera drobne łzy które spływają po moich policzkach i znów spogląda w moje oczy z tą samą troską.
- Bo nie nie mogę ścierpieć tego że nie potrafię ci pokazać jaki jesteś dla mnie ważny. Zamiast tego tylko dodaje ci zmartwień. - spuszczam głowę. Na prawdę nie potrafię patrzyć w jego niebieskie tęczówki. Chłopak nic nie odpowiada po prostu mocno mnie przytula.
- Wystarczy mi że będziesz i czasem wysłuchasz.! A twoje problemy są moimi problemami! - przyciąga mnie mocniej do swojej klatki piersiowej i całuje delikatnie w czoło. Tak bardzo lubię jak to robi. W tedy czuje się taka wyjątkowa. Dzięki niemu czuję się dla kogoś ważna. Trzyma mnie w swoim uścisku do póki się nie uspokajam. Delikatnie puszcza mnie ze swojego uścisku i odsuwa tak by móc na mnie spojrzeć.
- Jest dobrze? - spogląda i delikatnie się uśmiecha.
- Tak,, - przymykam powieki i zawroty głowy powracają. - Nie Niall, jednak nie. - łapię się go mocniej by nie stracić równowagi. Nie chce go okłamywać, choć tak mogę okazać to że jest ważny dla mnie.
***
Godziny popołudniowe. Długo kolejka zdaje się nie mieć końca. Choć chciała bym stąd już wyjść nie mogę. Obiecałam więc muszę obietnicę spełnić. Po serii badań czekam na swoją kolej by dowiedzieć się co dzieje się z moim organizmem. W końcu po długim siedzeniu na korytarzu wchodzę do białego gabinetu. Z mokrymi rękami ze stresu zamykam za sobą drzwi.
- Jeanett proszę usiądź. - proponuje lekarz, robię to co mówi.
- Doktorze czy wszystko ze mną w porządku? - spoglądam na niego z nadzieją. Jednak jego wyraz twarzy nie wyraża tego czego bym się spodziewała.
- Nie wiem jak to powiedzieć. - doktor podaje mi białą kartkę na której są moje wyniki. Czytam pierwsze słowa a moje kolana stają się jak z waty.
* Veronic*
- Co będziemy robić? - pytam Louisa gdy odwiedza mnie wieczorem.
- Nie wiem, a na co masz ochotę? - spogląda na mnie i szeroko się uśmiecha.
- Na szejka śmietankowego.  - odwzajemniam uśmiech.
- No to chodź.! - łapie mnie za dłoń i pociąga w kierunku drzwi.
Wychodzimy na zewnątrz i podążamy w zadłuż wąskich alejek trzymając się za ręce. Czuje się szczęśliwa, cholernie szczęśliwa ze mam go obok siebie. Po 20 minutach dochodzimy do Milk Shake City, zamawiamy dwa szejki śmietankowe i już z zimnym napojem w ręce udajemy się do parku.
- Ale to zimne! - Louis przekłada napój z ręki do ręki.
- Gdy by nie było zimne to nie nazywał by się "szejk"! - śmieje sie z niego. - Ale z ciebie śmieszy głupek. - spoglądam na niego i upijam łyk swojego napoju.
- Gratuluj ci! Udało ci się mnie zranić! - spogląda na mnie z poważną miną i odchodzi kilka kroków.
- Louis jaaa,, przepraszam. - podbiegam do niego i łapię za dłoń. Drugi dzień naszego związku a ja już robię coś i ranie go. - Nie chciałam powiedzieć tego złośliwie! To było na żarty. - chłopak odwraca się w moją stronę a na jego buzi widnieje uśmiech od ucha do ucha.
- Ejjjjj.... wiesz co! Tak się nie robi.! - uderzam go delikatnie w ramię.
- Słodko przepraszasz! - podchodzi i skrada mi buziaka.
- Ja cie przepraszałam jeszcze! O nie, nie będzie tak dobrze. - wskakuje mu na ramiona. - A teraz proszę nieś mnie! - uśmiecham się z wyższością. Chłopak posłusznie niesie mnie przez park. Czasem slalomem, czasem okręci się w okół własnej osi. A ja co chwilę wybucham nie opanowanym śmiechem, bądź krzyczę że spadnę. Po prostu bawimy się jak dzieci. Ale szczęśliwe dzieci.
___________________________________________________
Mam nadzieje ze się spodobał;)
i zapraszam na coś nowego;)
http://let-me-be-myself-forever.blogspot.com/

niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 25.

muzyka.

* Jeanett*
Przecieram zaspane oczy i delikatnie przeciągam się aby rozruszać zaspane kończyny. Podnoszę się z łóżka i robię kilka kroków. Jednak szybko wracam do pozycji siedzącej ponieważ w mojej głowie nadal bardzo mocno się kręci. Z małej szafki nocnej wyciągam urządzenie do mierzenia glukozy w organizmie i nakłuwam swój mały palec. Odczekuje kilka minut i sprawdzam wynik. Wszystko w porządku. Doszukuje się przyczyny swojego chwilowego stanu. Po długich przemyśleniach dochodzę tylko do jednego wniosku, który nie jest dobrą wiadomością. Staram się szybko odpędzić od siebie złe myśli i powtarzam sobie cicho że to tylko i wyłącznie zmęczenie. Postanawiam podjąć próbę jeszcze raz. Podnoszę się bardzo pomału i  przez kilka chwile stoję czekając aż zawroty głowy miną. Po kilku minutach ruszam wolnym krokiem w kierunku łazienki. Robię szybką toaletę poranną i postanawiam zejść na śniadanie by nie budzić swoim samopoczuciem podejrzeń. Podążam wzdłuż korytarza, dłonią podtrzymując się ściany. Wchodzę do salonu i z uśmiecham na buzi spoglądam na jeszcze śpiących chłopców. Nie chcąc ich budzić na palcach przechodzę przez pomieszczenie i wchodzę do wielkiej kuchni. Przygotowuję wszystkim śniadanie w postaci naleśników, sobie zaparzam kawę i z kubkiem w ręce siadam przy dość dużym stole. Szukam w swoim samopoczuciu jakiego kol wiek punktu zaczepienia. Moje rozmyślania nie trwają długo bo  w kierunku kuchni zmierzają głodni chłopcy.
- Ale jestem głodny! - słyszę z daleka jeszcze zaspany głos Nialla, a po chwili widzę cała jego osobę. Podchodzi do mnie jeszcze zaspany, z potargana fryzurą i całuje w policzek na dzień dobry. Jego wzrok kieruje się na stos naleśników. Zabiera kilka na talerz, polewa syropem i siada obok mnie. Do kuchni wchodzi reszta chłopaków i z uśmiechem na twarzy przyglądają się naleśnikom. Po kilku minutach z ogromnego stosu zostaje zaledwie 10 naleśników.
- A dla mnie nic nie zostało? - w progu pojawia się Veronic z lekko zawiedzioną miną.
- Coś tu jeszcze jest. - uśmiecham się. - Jak co to jeszcze zrobię.! - podnoszę się z krzesła, mimo zawrotów głowy staram się w miarę normalnie podejść do kuchenki i usmażyć kilka naleśników.
- Wszystko w porządku? - podchodzi do mnie Niall i pyta szeptem, gdy reszta prowadzi ożywioną rozmowę na temat tego kto zjadł więcej.
- Tak. - uśmiecham się delikatnie by nie budzić podejrzeń.
- Jeanett przecież widzę że jest coś nie tak.! - mierzy mnie swoim spojrzeniem.
- hmmmm....możemy pogadać gdzie indziej? - spoglądam w jego niebieskie oczy. - Nie chce tutaj.
- Jasne. - wspólnie wychodzimy i udajemy się do mojego pokoju.
- Tylko za nim coś powiem, obiecaj mi że zostanie to między nami! - proszę go.
- Obiecuje! - unosi dwa palce ku górze i znów wpatruje się we mnie z tą troską wymalowaną na tęczówkach.
- Może to nic bardzo poważnego, ale i tak nie chce martwić dziewczyn. Po prostu mam bardzo nasiloną cukrzyce. - widzę jak blondynowi robi się lżej na sercu. Mówię mu prawdę lecz nie cała. Nie chce martwić go tym co sama ostatnio zaobserwowałam, bo mam nadzieje ze obserwacje były mylne.
- W tedy w szpitalu to przez to?
- Tak.
- Pamiętaj ze zawsze możesz na mnie liczyć! - powtarza te słowa drugi raz w ciągu dwóch dni. Dzięki temu utwierdza mnie w tym ze jestem dla niego ważna jako przyjaciółka.
- Będę pamiętać.! - uśmiecham się.
*Madeline*
- Wstajemy kochanie. - słyszę cichy szept nad uchem, a po chwili delikatne ciepło.
- Ale mi tu dobrze. - uchylam jedną powiekę by sprawdzić gdzie znajduje się mój towarzysz.
- Nie budził bym cię gdy by nie było 11 godziny! - brunet uśmiecha się i składa ciepły pocałunek na moich ustach.
- Chce mieć taki budzik codziennie! - uśmiecham się pod nosem i przeciągam się w celu wyprostowania skurczonych mięśni.
- Mówisz masz! Od dziś śpisz u mnie! - całuje mnie w szyje i podnosi się z łóżka. Wchodzi do łazienki by po pięciu minutach wyjść już ubranym. - A teraz idziemy na śniadanie! - zabiera mnie na ręce i wynosi z pokoju.
______________________________________
Jakościowo najgorszy. Ale na razie nie stać mnie na nic lepszego.;/ przepraszam!

czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 24.

Muzyka.
*Jeanett*
Ciche pukanie do drzwi mojego pokoju odrywa mnie od pisania kolejnej części jeszcze nie skończonego artykułu. Mimo tak późnej pory nie jestem w stanie zasnąć. W mojej głowie pojawił się świeży pomysł który nie pozwolił mi się położyć bez jego wcześniejszego napisania.
- Proszę! - odrywam się od pisania i odwracam się na krześle w stronę drzwi.
- Chciałem tylko oddać gitarę! - za drzwi wyłania się dobrze mi znana blond czupryna. Chłopak odstawia gitarę na jej poprzednie miejsce i podchodzi do mnie zerkając na laptopa. Jednak widząc jakie są jego zamiary szybko go zamykam.
- Nie ma czytania ! - uśmiecham się do niego.
- Tak wiem,przeczytam w gazecie. - uprzedza moje słowa i odwzajemnia uśmiech. - A jak się czujesz? - pyta i siada na rogu mojego łóżka.
- Dobrze, bardzo dobrze. Czemu pytasz? - spoglądam w jego błękitne oczy przepełnione troską, troską o mnie. Ta troska daje mi pewność że na prawdę jest dla mnie prawdziwym przyjacielem.
- Bo wiesz martwię się!
- Na prawdę nie musisz. Wszystko jest w porządku. - delikatnie się uśmiecham.
- Wiem, ale i tak zawsze będę się martwił! I pamiętaj ze zawsze możesz na mnie liczyć. - wstaje i podchodzi bliżej mnie. - A teraz Dobranoc bo już bardzo późno! - delikatnie całuje mnie w czoło i wychodzi z pokoju. Zapisuje plik z moim artykułem i wyłączam laptopa. Zrzucam z ramion ciepły swetr i kładę się do wygodnego łóżka. Nagle przed moimi oczami pojawiają się czarne plamy i bardzo mocno kręci mi się w głowię. Wiem że dzieje się ze mną coś bardzo nie dobrego.
*Madelin*
Czuje przyjemne ciepło które płynie od wtulonego w moje plecy loczka. Uśmiecham się pod nosem, poprawiam poduszkę i czuje jak chłopak obejmuje mnie mocnej rękami.
- Harry, myślisz że się udało? - pytam chłopaka, przy okazji sprawdzając czy śpi.
- Jestem pewien że tak! - szepcze mi do ucha, czym wywołuje u mnie przyjemny dreszczyk.
- Mam troszkę wyrzuty sumienia ze zrobiliśmy to podstępem. - przekręcam się by ułożyć się wygodnie na plecach.
- Masz wyrzuty sumienia że pomogliśmy im zrozumieć że się kochają? - Harry wpatruje się we mnie swoimi zielonymi tęczówkami, podpierając się na łokciach.
- Jak tak to przedstawiłeś to już teraz nie mam wyrzutów.  - uśmiecham się szeroko.
- Kocham tą twoją głupotę! - wystawia szereg swoich białych ząbków.
- Dzięki! - mówię  z nutką złości w głosie i odwracam się do chłopaka z powrotem plecami.
- Przecież wiesz że nie powiedziałem tego złośliwie! - obejmuje mnie mocno rękami w pasie a ustami muska moją szyję, wcześniej odgarniając z nie długie blond włosy. - Kocham cię za wszystko! - szepcze do ucha i całuje w skroń.
- Lubię jak to mówisz! - odwracam się w jego stronę z uśmiechem wymalowanym na buzi.
- Lubisz eis ze mną drażnić? - bawi się kosmykami moich włosów.
- Bardzo! - wbijam palce w jego brzuch i przygryzam dolną wargę. Chłopak tylko się uśmiecha, by po chwili  rozpocząć łaskotanie mojego drobnego ciała. Nie mogę opanować swojego śmiechu. Brunet robi to, bo dobrze wie że mam łaskotki niemal że w każdym  zakamarku ciała. Ma być to taka drobna kara za to, ze lubię się go drażnić.
- Proszę,,proszę dość. -mówię pomiędzy falami nie opanowanego śmiechu. Harry spełnia moją prośbę przestaję, jednak obejmuję mnie tak mocno że nie mogę się ruszyć.
- Nie będziesz się ze mną drażnić? - pyta rozdmuchując moją grzywkę, która przysłoniła mi oczy.
- Postaram się. - uśmiecham się szeroko i składam chłopakowi całusa.

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 23.

Muzyka
* Veronic*
 - Która godzina? - pyta Zayn i szuka po kieszeniach swojej komórki.
- A chyba coś po 22.. - odpowiada Liam. - O boże już 2 w nocy!
- Cooo?? Ale się zasiedzieliśmy. - uśmiecha się Louis i spogląda na mnie. - Trzeba się zbierać. - podnosi się z podłogi a za nim reszta chłopaków.
- A wy gdzie? - pyta Madelin.
- No do domu nie?!
- Taaa... bo już was puszcze! W życiu nie pozwolę byście tłukli się przez pół miasta o drugiej w nocy! - stuka się teatralnie w głowę. - Zaraz wam tu miejsce zrobimy! - uśmiecha się i rozkłada wielką sofę. Razem z Janett sprzątamy wszystko z małego stolika i już mamy miejsce do spania.
- Proszę dwóch prześpi się na sofie, a dwóch na fotelach. - Madelin podpiera ręce pod boki.
-  A gdzie piąty? - pyta Niall.
- Tak pomyśl,, Harry jest z Madelin... - tłumacze powoli.
- Ok, nie było pytania. - uśmiecha się blondyn.
- Proszę tu są koce i poduszki, łazienka jest na końcu korytarza, a ja idę spać. - Janett rzuciła rzeczy na podłogę i ruszyła w kierunku swojego pokoju. - Dobranoc. - uśmiecha się i znika w pokoju.
- To ja też się żegnam. Miłej nocy. - posyłam chłopakom serdeczny uśmiech i podążam w kierunku mojego pokoju. Po szybkim prysznicu kładę się do sporego łóżka ubrana w moją piżamkę w serduszka. Próbuje zasnąć, lecz moje powieki nie chcą się zamknąć a w głowię ciągle ta sama myśl. Czy to dobry pomysł by powiedzieć o swoich uczuciach? Zmęczona ciągłym myśleniem na ten temat, podniosłam się i udałam się w kierunku kuchni. Wyciągnęłam z szafki szklankę i wypełniłam ją do połowy wodą mineralną. Zabrałam szklankę i usiadłam przy dużym stolę. Błądziłam palcem po krawędziach szklanki zastanawiając się nad tym wszystkim co ostatnio dzieje się w moim życiu.
- Też nie możesz spać? - z zamyślenia wyrywa mnie Liam, który wchodzi do pomieszczenia i siada na stołku na przeciwko mnie.
- Za dużo myśli błądzi po mojej głowie. - wysilam się na drobny uśmiech w jego stronę.
- O kimś? - spogląda na mnie.
- Czemu tak sądzisz? - próbuje ukryć drobne rumieńce które pojawiły się na mojej twarzy. Byłam zdziwiona ze tak szybko odkrył moje myśli.
- Bo chyba wiem o kim! - uśmiecha się delikatnie w moja stronę.  Nie mówi tego złośliwie, wiem ze chce tylko powiedzieć to co sam zaobserwował.
- Tak bardzo to widać?
- Widać w twoich oczach, ty coś czujesz prawda. - spogląda głęboko w moje tęczówki próbując znaleźć w nich odpowiedź.
- Pewnie nie muszę odpowiadać. - mówię gdy widzę ze na jego buzi pojawia się uśmiech. - Myślisz ze on o mnie też czasem myśli?
-  Tak mi się wydaję. Bo gdy jest przy Tobie ma takie radosne oczy. Co jest między wami?
- Przyjaźń.
- Dla mnie to coś więcej niż przyjaźń! - uśmiecha się i zostawia mnie samą. Nie wie tylko ze zostawia mnie z większą liczbą myśli i pytań które znów męczą moją głowę. Podnoszę się z krzesła i wolnym krokiem wracam do swojego pokoju. Z zapaloną świecą w ręce, siedzę  na łóżku i przyglądam się w ruchy drobnego płomyka. Analizuje słowa Liama, co miał na myśli mówiąc ze to coś więcej. Nagle słyszę cichy szmer na korytarzu, a po chwili pukanie do moich drzwi.
- Proszę. - mówię pół szeptem.
- Widziałem światło w pokoju, czemu nie śpisz? - do mojego pokoju wchodzi Louis.
- Jakoś nie mogę. A ty?
- Też, - uśmiecha się.
- Widzisz.. Ale chciałem z Tobą porozmawiać. - powiedział nieśmiało.
- Słucham. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Chciałem podziękować za wszystko! Jesteś dla mnie bardzo ważna. - szeroko się uśmiecha a na jego policzkach pojawiają się drobne rumieńce.
- Przyjaciele zawsze powinni sobie pomagać. - odwzajemniam uśmiech.
- Tak,, - Louis spuścił wzrok, a jego oczy straciły ten swój blask. -  To ja już pójdę spać. - wysila się na uśmiech i wycofuje się z pokoju.
- Poczekaj! - wstaje z łóżka i biorę głęboki oddech. - Louis, jaaa Kocham cię! - wyszeptałam,miałam nadzieje ze nie usłyszy. Brunet odwrócił się w moją stronę i podszedł bliżej. Spojrzał w moje tęczówki, w jego oczach zauważyłam milion drobnych iskierek, po prostu mocno mnie przytulił.
- Ja też cie kocham! - wyszeptał do mego ucha i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 22.

Muzyka.
* Madelin*
- Kto przychodzi? - za drzwi kuchni wyłania się Janett.
- Całe One Direction. ! - uśmiecham się.
- Czyli trzeba przygotować więcej jedzenia. - teatralnie opuszcza ręce ze zmęczenia i wraca do kuchni w celu przygotowania czegoś dobrego.
- Madelin ja nie jestem w stanie mu tego powiedzieć! - Veronic spogląda na mnię ze strachem w oczach.
- Nie musisz dziś! Dobrze zastanów się nad tym by nie popełnić jakiegoś błędu. - ściskam dłoń dziewczyny i podnoszę się na dźwięk dzwonka do drzwi. - O tak mamy gości.- uśmiecham się i podbiegam do drzwi.
- Cooo?! Już,, ale ja nie zdążyłam przygotować jedzenia. - jęczy Janett i szybko wrzuca jaki kol wiek popcorn do mikrofalówki.
- Cześć! - otwieram drzwi a moim oczom ukazuje się uśmiechnięta twarz Nialla a za nim stojąca reszta chłopaków.
-  Hej. - odwzajemniam uśmiech. - Fajnie ze jesteście, wejdźcie. - uchylam szerzej drzwi i wpuszczam ich do środka. Zamykam za nimi drzwi, odwracam się w stronę salonu i czuje na swoich ustach ciepły smak ust Harrego.
- Wiesz że się stęskniłem. - uśmiecha się słodko i jeszcze raz składa ciepły pocałunek na moich wargach.
- Czuje. - uśmiecham się i  wymijam chłopaka ciągnąc go do salonu.
- To co wieczór filmowy? - uśmiecha się Zayn.
- tak i pewnie Horror!? - spogląda na niego Veronic.
- Oczywiście.!
- To ja idę po koc. - Veronic wychodzi i wraca po dwóch minutach z ogromnym kocem.
- Ale podzielisz się tym kocem co? - za drzwi kuchennych wyłania się głowa Janett.
- Oczywiście. - uśmiecha się i siada wygodnie na wielkiej kanapie.
- To ja wybieram Horror. - uśmiecha się Liam i podchodzi do półki z płytami DVD.
- Janett chodź! Zaczynamy . - krzyczy na cały głos Niall.
- Chwila. No chyba coś do jedzenia robię, nie!? - odkrzykuje.
- Idę ci pomóc. - uśmiecha się Niall i wbiega do kuchni.
- Tak,, ci co najwięcej jedzą przygotowują właśnie jedzenie. - uśmiecham się i siadam obok Harrego na podłodze.
- Przynajmniej będzie tego dużo!
- I tak zjedzą większość. - kończy naszą rozmowę Veronic.
- Chodźcie bo włączam film! - krzyczy Liam a z kuchni wychodzą Janett i Niall niosąc pełne ręce jedzenia. Rozsiadają się wygodnie na kanapie obok Louisa i Veronic. Janett przykrywa się wraz Veronic kocem pod samą szyje a ja wtulam się w ramę Harrego. Chłopak tylko delikatnie się uśmiecha i obejmuje mnie ramieniem.
Po 30 minutach wspólnego oglądania Horror okazuje się nie być wcale taki straszny, a to za sprawą Veronic i Janett które komentowały go na swój sposób.
- Jakie licho cię tu przygnało? - krzyczy Janett gdy jeden z duchów wychodzi z szafy.
- Osiołki. - uśmiecha się Veronic a cała reszta wybucha śmiechem.
- Takie Horrory to ja mogę oglądać. - uśmiecham się i mocniej wtulam się w Harrego nie mogąc opanować swojego śmiechu. Jednak nasza radość nie trwa długo, nagle gasną wszystkie światła i siedzimy w ciemności.
- Czy tylko ja widzę ciemność? - dopytuje się Janett.
- Dlaczego wyłączyli światło? Ej a wy się nie boicie? - szepta Veronic z lekkim strachem w głosie.
- Idę poszukać jakiś świeczek. - Janett wstaje i przechodzi przez oparcie kanapy. Jednak jej zejście nie udało się bo w ciemności zahacza nogą o oparcie kanapy i ląduje z hukiem na podłodze.
- Ała.. - jęczy leżąc na podłodze.
- Nic ci się nie stało? - Niall próbuje przejść tą samą drogą co Janett i sprawdzić czy nic jej nie jest, ale jego próba tak samo się kończy. Blondyn ląduje obok Janett.
- To ja zapytam o to samo, nic ci nie jest? - wypowiada ze śmiechem Janett.
- Wesoło wam tam na dole co? - Veronic wyciąga z kieszeni telefon i świeci po leżących na podłodze Janett i Niall'u.
- Bardzo. - odpowiada Niall nadal się śmiejąc.
- Tak, ale przypominam ze my tu umieramy na brak światła! - poruszała telefonem i wróciła na swoje miejsce.
- No już wstaje. - Janett podnosi się z podłogi, pomaga wstać Niallowi i razem po omacku ruszają w kierunku kuchni. Po chwili wracają ze świecami w dłoni. Podają każdemu z nas po jednej i wspólnie siadamy do okoła małego stolika. Zapada cisza. Nasze twarze błyszczą od płomieni świec.
- Co chwila męczy mnie ADHD, co chwila męczy mnie ADHD- e,.. - ciszę przerywa Louis podśpiewując w rytm  jedne z piosenek zespołu ABBA. Wszyscy wspólnie spoglądamy na niego i wybuchamy nieopanowanym śmiechem.
- Zgadzam się ze słowami twojej piosenki. - mówi przez ataki śmiechu Harry.
-  Też cie kocham. - Louis wystawia mu język i nie odzywa się już ani słowem więcej.
Niall z Janett szeptają sobie coś do ucha. Po chwili Niall wychodzi z pokoju i wraca z gitarą Janett w ręku. Podgrywa na niej znajomą mi melodię , chłopaki spoglądają po sobie by po chwili razem zaśpiewać.
- Baby You light up my world like nobody else, the way that you flip your hair gets me overwhelmed....
Uśmiecham się do dziewczyn i wspólnie klaskamy w rytm melodii.

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 21.

Muzyka

* Madelin*
- Tęskniłam za naszymi wieczorkami! - uśmiecha się szeroko Veronic przygotowując sałatkę.
- Ja też, i to bardzo. - również się uśmiecham i stawiam na stolę kieliszki.
Po przygotowaniu sałatki,ustawieniu kieliszków i paru drobnych przekąsek, siadamy w trójkę na wygodnych poduszkach,do o koła małego stolika. Janett otwiera butelkę czerwonego wina i nalewa każdej z nas do kieliszka. Stukamy się w ramach toastu i upijam łyk z wystawnego kieliszka.
- Dziewczyny chciałam wam bardzo podziękować! Bo gdyby nie wy, straciłabym najważniejszą osobę w moim życiu. - odstawiam kieliszek i rzucam się na dziewczyny w celu mocnego ich przytulenia. - Jesteście najlepszymi przyjaciółkami pod słońcem. - całuje je mocno w policzek i wracam na swoje miejsce.
- Bałyśmy się że znienawidzisz nas za to ze wtrącamy się w twoje sprawy prywatne! - nieśmiało mówi Janett.
- Na początku tak sądziłam, ale gdy spotkałam się z Harrym stwierdziłam że nie ma to sensu!Pomogłyście mi zrozumieć mój błąd.!- uśmiecham się szeroko jeszcze raz mocno przytulając dziewczyny.
- Czyli z Harrym wszystko tak jak dawniej? - pyta Veronic.
- Nie, nie jest jak dawniej! Zmieniło się wiele rzeczy, a w szczególności to w jaki sposób podchodzimy do naszego związku.
- Opowiesz nam coś o was? Nigdy tego nie zrobiłaś.
- Ale co mam opowiedzieć?
- Może od początku? Jak się poznaliście.! - uśmiecha się Janett.
- Jak się poznaliśmy,, hmmm. Poznaliśmy się tu w Londynie, gdy czekaliśmy na swoją kolej. - uśmiecham się sama do siebie na myśl o tym wydarzeniu.
- Swoją kolej? - pyta Veronic.
- Tak, bo poznaliśmy się podczas przesłuchania do X- factora. - spoglądam na reakcje dziewczyn. Patrzą w moją stronę z szeroko otwartymi oczami.
- Byłaś w X- factorze? - mówi Janett.
- I nic nam nie powiedziałaś? - kończy zdanie Veronic.
- Nikt nie wiedział o moim udziale. Nie byłam znów tak daleko by się chwalić, doszłam do trzeciego odcinka na żywo. Ale i tak zyskałam coś więcej niż sławę. - uśmiecham się jeszcze szerzej.
- Harrego!? - uśmiecha się Janett.
- Prawdziwą miłość. Mieszkaliśmy razem w jednym domu podczas X- factora. Lubiłam spędzać z nim czas, a gdy musiałam odejść kazał mi sobie obiecać  ze nie stracimy ze sobą kontaktu,  tak się też stało. - wypijam kolejnego łyka czerwonego wina. -  Ale teraz wy opowiadajcie co u was. Bardzo was zaniedbałam ostatnio i koniecznie musimy to teraz nadrobić.
- U mnie nic nowego. - Janett zajada się koreczkami.
- Taaaa... - szturcha ją w bok Veronic.
- No co? - Janett spogląda w jej stronę.
- Nic nowego? A przyjaźń, co? - uśmiecha się do niej szeroko.
- Przyjaźń? - podłapuje temat. - Opowiadaj.
- Ale o czym,,, no przyjaźnie się z Niallem. - na jej buzi pojawia się mały uśmiech który próbuje zamaskować.
- Przyjaźnisz? - ruszam znacząco brwiami.
- Tak PRZYJAŹNIE! - przeliterowała całe słowo.
- yhymmm.. - skomentowała to Vernoic a Janett posłała jej tylko groźne spojrzenie.
- A ty Veronic? - spoglądam na moją drugą przyjaciółkę. Przez chwilę dziewczyn zastanawia się co dopowiedzieć, po chwili bierze głęboki oddech i składa usta by wypowiedzieć słowa.
- U mnie troszkę się dzieje. - zaplata ręce i wbija wzrok w podłogę. - Zaprzyjaźniłam się z Louisem. - na jej twarzy pojawia się mały uśmiech.
- To świetnie! Louis to niesamowity człowiek. Zdążyłam poznać tą piątkę bardzo dobrze podczas pobytu z X- factorze, spędzałam i dalej spędzam w ich towarzystwie wiele czasu. - uśmiecham się serdecznie do Veronic.
- Tylko że jaaa,,, ja się w nim zakochałam!
- Zakochałaś? To przecież nic złego! Powiedziałaś mu o tym? - spoglądam w jej lekko smutne oczy.
- Nie, nie mogłam! Był z Eleonor, nie potrafiłam mu w tamtym momencie zniszczyć tego co było dla niego ważne. On patrzył na nią z taką miłością.
- A teraz?! Przecież już nie są razem, więc na co czekasz? - łapię ją za dłoń.
- Sama nie wiem, chyba boje się tego że jeśli on nic do mnie nie czuję zniszczę to co już jest między nami. A nie chce go stracić, wolę żeby był moim przyjacielem niż żeby w ogólnie nie był w moim życiu.!
- Będziesz miała okazję żeby z nim o ty porozmawiać!
- Jak to? - spogląda na mnie przestraszonym wzrokiem.
- Będzie tu razem z chłopakami za 15 minut. Zaprosiłam ich do nas. - uśmiecham się pokrzepiająco.
_______________________
Najnudniejszy ten rozdział! Nic się tu nie dzieje! Musiał być by akcja się rozwinęła.

wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział 20.

MUZYKA.
- Co chcesz teraz zrobić? - spoglądam w oczy bruneta. Nie odnajduje w nich smutku czy żalu po stracie ukochanej osoby.
- Nie wiem, miałem nadzieje ze ty mi coś doradzisz.  - spogląda na mnie błagalnym wzrokiem. Nie wiem co mam mu odpowiedzieć, wpatruje się w chłopaka układając w głowie myśli tak by mu odpowiedzieć ale go nie zranić. Po chwili stania w milczeniu stwierdzam ze nie mogę mu teraz odpowiedzieć, muszę to przemyśleć. Wymijam zdezorientowanego chłopaka i udaje się do kuchni. Szykuje dwa kubki gorącego kakaa, jeden stawiam przed Louisem drugi sama zabieram do rąk i podchodzę do okna.
-  Ale nie wiem czy chce coś z tym zrobić! - w końcu brunet sam dochodzi do jakiegoś rozwiązania. Spada mi kamień z serca bo nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Dlaczego? - pytam.
- Może tak miało być! Może to nie ona jest to dziewczyną! - uśmiecha się pod nosem, myśli ze tego nie wiedzę jednak zauważam to obserwując go kątem oka.
- Przepraszam że zawracam ci w ogóle tym głowę! - wstaje od stoły chcąc opuścić moje mieszkanie.
- Nie przepraszaj! Przyjaciele są od tego by pomagać tak!  - uśmiecham się serdecznie.
- Tak wiem! - odwzajemnia uśmiech. - Ale zawracam ci dziś głowę a masz przecież prace magisterską do napisania! - wskazuje gestem głowy na otwartego laptopa. - Lepiej będzie jak pójdę. - uśmiecha się i całuje mnie na pożegnanie.
- Nie proszę zostań! I tak mi pisanie nie idzie dziś a sama nie chce siedzieć. - łapie go za dłoń  w celu zatrzymania. Moim ciałem wstrząsają przyjemne dreszcze.  - To jak?
- ale na prawdę nie będę ci przeszkadzał? - dopytuje się nie puszczając mojej dłoni.
- Na prawdę nie będziesz! - uśmiecham się i ciągnę go w stronę salonu. - To co wieczór filmowy! - wyciągam z szafki plik płyt DVD.
- O tak! Ale ja wybiorę. - zabiera z moich rąk płyty.
- Ale jeśli masz zamiar wybrać horror to musisz wiedzieć ze bardzo głośno krzyczę gdy się boje!
- No przecież ze mną nie będziesz się bać! - uśmiecha się.
- Oferujesz swoje ramię do ściskania przy strasznych momentach? - pytam podnosząc jedną brew do góry.
- Oczywiście.
- No to jeśli tak to może być horror. - wystawiam mu język i wychodzę do kuchni przygotować popcorn i co do picia. Po kilku minutach wracam z wielką miską prażonej kukurydzy nazywanej popcornem i wielką butelką pepsi. Siadam wygodnie na wielkiej sofie, Louis siada obok mnie i włącza jego ulubiony horror. Wyciągam duży koc którym przykrywam się po same uszy. jestem pewna ze będę się bać więc wole być przygotowana na każdą sytuację. Louis śmieje się ze mnie i  dogaduje ze taka duża jestem a boje się horrorów. Wbijam palce w jego brzuch mówiąc że nie ładnie śmiać się z innych a szczególnie gdy się czegoś boją! Jednak po chwili uspakajam się. Po kwadransie wspólnego oglądania Louis zauważa strach w moich oczach i obejmuje mnie swoim ramieniem.  Pełna strachy przybliżam się bliżej chłopaka i kontynuuję oglądanie filmu wytlona w ramie bruneta.

* Madelin*
- Harry dokąd mnie wieziesz? - pytam chłopaka okrywając swoje ramiona czarną marynarką chłopaka.
- Zaufaj mi, to niespodzianka. - loczek tajemniczo uśmiecha się i przytula mnie widząc ze trzęsę się z zimna. - Na pewno nie chcesz zejść na dół? - pyta.
- Nie! Wiesz ze lubię tu jeździć. - uśmiecham się opierając głowę na ramieniu bruneta.
- Wiem, ale nie chce być była chora! - łapię mnie za rękę.
- Za bardzo kocham jeździć tym piętrowym autobusem żeby zejść na dół.
Kolejne minuty drogi pokonujemy w ciszy. Nie jest to ta uciążliwa cisza w której czujemy się nie zręcznie, wręcz przeciwnie, w tej ciszy staramy się jak najbardziej nacieszyć ciepłem tej drugiej osoby. Harry podnosi głowę by rozglądnąć się po drodze. Sięga do kieszeni i wyciąga z niej czarną chustkę.
- Ale żeby niespodzianka była niespodzianką musisz mi pozwolić zawiązać sobie oczy. - uśmiecha się i związuje czarna chustkę na moich oczach. Łapię mnie mocno za dłoń i gdy autobus zatrzymuje się prowadzi mnie powoli asekurując gdy schodzę po schodach. Po dwóch minutach spaceru Harry puszcza moja dłoń i  zatrzymuje mnie.
- Mam nadzieje ze spodoba ci się ta niespodzianka.  - ściąga z moich oczu opaskę. Rozglądam się a moim oczom ukazuje się wielkie koło młyńskie London Eye. Na mojej buzi pojawia się szeroki uśmiech a w oku kręci się drobna łza. Rzucam się chłopakowi na szyje i szepce do ucha dziękuje.
- Pamiętasz?
- Jak mogła bym zapomnieć! Tu zabrałeś mnie na pierwszą randkę. - ocieram drobne łzy które spłynęły po moim policzku, łzy szczęścia.
- To nie koniec. - uśmiecha się wystawiając szereg swoich białych ząbków i ciągnąc mnie za rękę prowadzi w stronę wielkiego koła. Gdy podchodzimy na prawdę blisko zauważam wagonik przystrojony tysiącem błyszczących lampek. Ściskam mocniej dłoń bruneta który tylko szerzej się uśmiecha. Zapraszam nie do środka przepięknego wagonu zamyka za nami drzwi i wielkie koło rusza.
- To wszystko jest takie niesamowite! - łapię się jednej z barierek i podziwiam przepiękny widok oświetlonego Londynu. - Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie. -  składam na ustach Harrego delikatny pocałunek, obejmując dłońmi jego szyję.
- Cieszę się ze ci się podoba. - obejmuje mnie w pasie i nuci pod nosem kawałek Moments. Wie że jest to piosenka którą kocham najbardziej z całego albumu, a robi to po to by mnie uszczęśliwić. W tym momencie zadaje sobie w głowie pytanie co by było gdy bym mu tego nie wybaczyła! Gdyby dziewczyny nie walczyły o to tak bardzo. W tym momencie przeżywam najpiękniejsze chwilę w moim życiu i to tylko i wyłącznie za sprawą moich najlepszych przyjaciółek. Obiecuje sobie w myślach że muszę i za to podziękować. Poddaje się jednak chwili i wsłuchuje się w ciepły głos Harrego. Chłopak kończąc piosenkę całuje mnie namiętnie  usta i spogląda w moje błyszczące oczy.
- Kocham cię! - szepta mi do ucha nie puszczając mnie z uścisku.
- Wiem, dlatego nie mogę zrozumieć że zrobiłam coś takiego! Też cię kocham.
- Obiecajmy sobie że nie pozwolimy dopuścić do czegoś takiego jeszcze raz!
- Obiecuję! - podnoszę dłoń do góry.
- Ja również obiecuję. - uśmiecha się i delikatnie całuje mnie w czoło.

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 19.

Posłuchaj:)
Godzina 8:00. Podnoszę się z łóżka, moje ciało nie ma już ochoty spędzać w nim ani minuty więcej. Choć noc minęła mi pod znakiem przemyśleń i nie zmrużyłam oka więcej niż na 2 godziny mój organizm nie czuje wielkiego zmęczenia, wręcz przeciwnie jest gotowy do normalnego funkcjonowania. Na orzeźwienie biorę krótki chłodny prysznic i owinięta w ręcznik wychodzę z łazienki w poszukiwaniu ubrań. W trakcie moich poszukiwań ktoś delikatnie puka do drzwi mojego pokoju.
- Proszę. - wypowiadam nie przerywając szukania.
- Nie obudziłam cię prawda? - Janett pyta wychylając się za drzwi.
- Nie, nie już nie spałam.
- Zejdziesz na śniadanie? Właśnie przygotowałam omlety.
- Daj mi pięć minut. Na omlety zawsze mam ochotę. - uśmiecham się oblizując usta, zabieram ciuchy i zamykam się w łazience. Tak jak obiecałam, dokładnie po pięciu minutach ubrana i z lekkim makijażem schodzę na śniadanie. Przy drzwiach spotykam Nialla ubierającego buty i szykującego się do wyjścia.
- O Niall hej. - uśmiecham się do chłopaka. - Już wychodzisz?
- Tak, już za dużo użyłem waszej gościnności. - blondyn posyła mi promienny uśmiech.
- Naszej.? Tak na prawdę nie wiedziałam ze w ogóle tu jesteś. Może zostaniesz na śniadaniu? - pytam wchodząc do kuchni.
- Nie właśnie zjadłem pyszne omlety Janett. - spogląda na brunetkę która właśnie zmywa naczynia.
- Tak wiem że są pyszne! Nie musisz tego powtarzać. - Janett odwraca się i wystawia mu język.
- To co, do zobaczenia. - Niall macha mi ręką na pożegnanie i rusza w kierunku drzwi. Za nim podąża Janett. Rozmawia z blondynem jeszcze chwile by po chwili pożegnać go całusem w policzek i odprowadzić wzrokiem.
- Kto by pomyślał, teraz się przyjaźnicie a kiedyś był twoim największym wrogiem. - uśmiecham się do brunetki i wkładam kolejny kawałek omleta do ust.
- Sama jestem w szoku że tak to się potoczyło. - Janett zabiera swój kubek z kawą i siada na przeciwko mnie. -  A co z Tobą?
- Ze mną? - lekko mrużę oczy nie wiedząc o co chodzi.
- Z Tobą i Louisem.
- Hmmmm... A jak ma być, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. - wbijam swój wzrok stojącego przede mną omleta. Próbuje przełknąć kolejny kawałek, jednak straciłam apetyt.
- Rozmawiałaś z nim choć?
- Janett zrozum że ja nie chce niszczyć tego co jest między nim a Eleonor. Jeśli bym coś z tym zrobiła straciłam by go nie tylko jako chłopaka ale także jako przyjaciela! - odkładam widelec i spoglądam na Janett.
- Wolisz cierpieć? Chcesz doprowadzić się do takiego stanu jak Madelin? Przecież niedawno walczyłaś o to by z tego wyszła.!
- Ale Harry ją kochał! A ja nie wiem co czuje do mnie Louis! Nie chce niszczyć tego co już między nami jest!
***
Próbuje skupić się nad pisaniem pracy magisterskiej, jednak nie jestem w stanie. W głowię ciągle mam ostatnią rozmowę z Janett. Co jeśli ma rację. Co będzie gdy w końcu doprowadzę się do takiego stanu? Będzie to tylko i wyłącznie moja wina. Jednak strach przed utratą przyjaciela nie pozwala mi zrobić tego co mój rozum uważa za słuszne. W tej sprawie co mam robić dyktuje mi serce i tylko jego staram się słuchać. Odrywam się na chwilę od pisania co i tak nie idzie mi najlepiej. Od kilku dobrych minut jestem sama w mieszkaniu, jednak ta samotność nie trwa długo. Słysząc dzwonek do drzwi podrywam się z wygodnego fotela i ruszam w kierunku drzwi wejściowych.
- Cześć Veronic. - za drzwi wyłania się twarz Louisa.
-  Ooo cześć. - nie kryje tego że nie spodziewałam się jego obecności tutaj.
- Mogę wejść? - w jego głosie wyczuwam nutę smutku. Bez chwili zastanowienia wpuszczam chłopaka do środka.
- Ona ze mną zerwała! - mówi stojąc w salonie.
- Kto?
- Eleonor!
_____________________________
Nie najlepszy jakościowo ale potrzebny do dalszego rozwoju akcji. Pozdrawiam:)

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 18.

Posłuchaj.!
- O czym chcesz porozmawiać? - pyta chłopak i swój wzrok kieruje na brunetkę.
- O nas Louis! Nie jestem pewna czy czujemy to samo!
- Jak to? Przecież się kochamy. Ja na pewno cię kocham. - delikatnie się uśmiecha i łapię dziewczynę za dłoń. Brunetka delikatni zabiera swoją dłoń i przenosi swój wzrok z chłopaka na pobliskie drzewo. Chłopak nerwowo spogląda na nią i oczekuje jakich kol wiek słów z jej strony.
- Też cie kocham Louis, jednak ja kocham cię jak brata. - wypowiada te słowa bardzo spokojnie i stara się być jak najbardziej opanowana.
- Co to znaczy? - chłopak spogląda zdezorientowanym wzrokiem i stara sie zrozumieć sens słów brunetki.
- To znaczy ze nie możemy być razem. Louis ale ja nie chce cię stracić! Proszę, daj szansę byśmy byli chociaż przyjaciółmi.
- Dlaczego teraz? Przecież jesteśmy ze sobą już tak długo.
- Nie wiem Louis, może to było coś chwilowego! Znam cię od dawna i zawsze byłeś w moim życiu, może to co kiedyś poczułam było tylko tą braterską miłością. Przepraszam że nie powiedziałam tego wcześniej. Nie wiedziałam jak. - po jej drobnej twarzy popłynęły drobne łzy.
- Eleonor nie płacz, proszę.
- Nie chciałam cię ranić Lou, na prawdę nie chciałam.
- Może naszym przeznaczeniem nie jet być razem! Nie mam ci tego za złe. - chłopak ociera z jej policzków łzy.
- Na prawdę? - brunetka spogląda na niego błyszczącymi oczami.
- Na prawdę! Ale zostańmy przyjaciółmi! Nie chce stracić z Tobą kontaktu!
- Ja też nie chce. - dziewczyna ociera łzy.
- Dziękuje ci za te piękne chwilę! - brunet uśmiecha się i mocno przytula do siebie brunetkę. - Nigdy tego nie zapomnę.
*Janett*
- Panie doktorze co ze mną? - pytam i lekko zdenerwowana  spogląda na lekarza. Od dłuższego czasu nie miałam żadnych objaw, czułam się wręcz wspaniale, do dziś.
- Pani omdlenie było spowodowane dość dużym stężeniem cukru w pani organizmie. Z badań wynika ze pani cukrzyca trochę się pogłębiła, jednak nie jest to coś tak bardzo poważnego że musiała by pani u nas zostać.
- Czyli będę mogła wyjść ze szpitala? - pytam troszkę uspokojona.
- Tak, tylko musi Pani pamiętać o tym by zażywać insulinę i codziennie sprawdzać stan głukozy w organizmie, by taka sytuacja znów się nie powtórzyła. Jestem pewien ze nie chciała by Pani przechodzić tego wszystkiego jeszcze raz. - uśmiecha się pokrzepiająco.
- Zdecydowanie nie.! - wypowiadam stanowczo.
- Wiec proszę się pilnować i za jakiś miesiąc zgłosić się na badania. Przygotuje dokumenty i będzie Pani mogła spokojnie opuścił szpital. - zabierając moją kartę wychodzi z sali.
Zaraz po jego wyjściu do sali wchodzi podenerwowany Niall.
- I co powiedział lekarz? - pyta siadając na rogu łóżka.
- Że mogę wyjść ze szpitala. - uśmiecham się.
- Ale wszystko z Tobą w porządku? - pyta.
- Tak. Po prostu byłam bardzo przemęczona, nic mi nie jest. - okłamuje chłopaka. Jednak nie chce by przejmował się moją chorobą. Tak na prawdę nikt o niej nie wie, nie chce by kto kol wiek litował się nade mną z tego powodu ze mam bardzo nasiloną cukrzycę. Wiem jak zareagowały by na to dziewczyny więc nie chce im mówić. W końcu cukrzyca to coś z czym da się żyć.
- Dziękuje że byłeś tu przy mnie cała noc. - uśmiecham się szeroko.
- Przecież nie mogłem cię tu zostawić samą! - odwzajemnia uśmiech. - Mówiłem ci już kiedyś że jesteś dla mnie bardzo ważna! Tym bardziej nie mogłem cie tu zostawić. - nic nie odpowiadam tylko mocno przytulam blondyna. Jest on w ostatnim czasie osobą która poświęca mi na prawdę dużo czasu. Z wroga stał się moim prawdziwym przyjacielem. Nigdy nie wiem co szykuje dla nas los.
*Madelin*
Moje życie nabrało kolorów. Znów stałam się szczęśliwa i pełna życia. Każda chwila spędzona z Harrym sprawia ze chce mi się żyć. Czuje się na prawdę spełniona.
- Harry.
- tak? - chłopak spogląda na mnie odrywając swój wzrok od gwiaździstego nieba.
- Dziękuje za to ze jesteś! - uśmiecham się serdecznie i wtulam się w tors chłopaka.
- Tęskniłem za tym twoim dziękowaniem! - uśmiecha się i całuje mnie w czoło.
- Ja tęskniłam za Tobą. - całuje chłopaka namiętnie w usta i zatapiam się w jego uścisku.
- Już nie potrzebuje nic więcej do szczęścia, bo mam ciebie.- Harry spogląda w moje zielone tęczówki. W jego oczach widzę piękny blask i pełnie szczęścia.
______________________________
Rozdział dedykowany Mysi! Mam nadzieje ze nie jest na mnie zła za to ze nie poszłam z nią na strefę kibica! Proszę o wybaczenie w tej kwestii! ;)