poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 36.

[muzyka]

         Promienie letniego słońca delikatnie muskają moją twarz, wyrywając mnie z mojego letargu. Zdenerwowanie które pojawiło się poprzedniego wieczrou zmieniło się w podekscytowanie. Podchodzę do okna i jednym zgrabnym ruchem rozsówam zasłony, by wpuścić do pokoju jeszcze więcej gorących promieni. Mimo godzin porannych, dzień zapowiadał się na prawdę piękny i gorący, a to żadkość w Londynie. Z uśmiechem na ustach udałam się pod prysznic. Po wykonaniu porannej toalety, ubrana w luźny T-shirt, ciemne rurki i czerwone Conversy, schodzę na śniadanie.
       Schodząc długimi schodami dociera do mnie cudowny zapach naleśników. Domyślałam się kto jest ich wykonawcą. W kuchni ujrzałam zielonooką brunetkę, która z uśmiechem przygotowywała posiłek. Posiłek był niezwykły, ponieważ dziewczyna przygotowała go na wyjątkowe okazję, a taka okazja była właśnie dziś. Veronic gdy tylko mnie zauważyła przygotowała dwa naleśniki, polewając je sosem oraz bitą śmietaną i postawiła je przede mną, zachęcając do ich skonsumowania.
 - Smacznego! - uśmiechnęła się serdecznie i powróciła do przygotowywania kolejnych, bo jak się okazało, byłam pierwszym gościem na śniadaniu. Sama nie protestowałam długo. Usiadłam przy dużym drewnianym stole, mogącym pomieścić ok. 10 osób, i wzięłam do ust pierwszy kawałek. Smak był tak cudownie pyszny że aż sam rozpływał się w ustach.
- Matko jakie to pyszne! - zwróciłam się do przyjaciółki, w odpowiedzi widząc szereg jej śnieżnobiałych ząbków.
- Wiem. - odpowiedziała jak zawsze skromnie.
      Niedługo po mnie do kuchni zawitała roześmiana para, Jeanett i Niall. Swoją drogą odkąd są razem, Jeanett na prawdę dużo się uśmiecha.
- Ooo naleśniki! - Niall uśmiecha się zaglądając Veronic przez ramię.
- Ty to wiecznie głodny. - komentuję jego słowa Jeanett, cicho się podśmiewając.
   Irlandczyk z cwanym uśmiechem odwraca się w jej kierunku, serwując jej serie łaskotek. Brunetka szybko wyrywa się i ucieka blondynowi w stronę salonu, chłopak bez zastanowienia goni ją.
- Jak dzieci. - Veronic uśmiecha się pod nosem i przygotowuję dla wesołej pary naleśniki.
        Z salonu dociera do nas tylko głośny krzyk Jeanett przerwany napadami śmiechu, a po chwili do kuchni wraca Niall niosąc Jeanett przełożoną przez ramie. Widząc ich nie mogę powstrzymać tłumionego śmiechu, Veronic podąża moim przykładem, widząc Jeanett walcząc w objęciach chłopaka.
- Macie tu naleśniki. - Veronic stawia dwa talerze na stole a Niall automatycznie odstawia Jeanett i zabiera się za jedzenie.
- Mhhh... nie ma to jak mieć chłopaka który bardziej niż ciebie kocha jedzenie! - mówi Jeanett łapiąc równowagę. Niall na jej słowa mocno przyciąga ja do siebie i namiętnie całuje w usta. - Hmmm już nic nie mówiłam. - siada obok niego i delektuję się swoim posiłkiem.
- Aaaaa dziewczyno ty będziesz mieszkać z nami wiecznie! Przecież to jest tak cudownie pyszne. - Niall uśmiecha się i ładuje do swoich ust kolejny kawałek naleśnika.
    W kuchni pojawia się już reszta chłopaków. Louis podchodzi do Veronic i obejmując ją w pasie składa delikatny pocałunek na jej ustach. Zielonooka odwzajemnia gest i z uśmiechem wtula się w chłopaka. Nie widzę w śród nich mojego loczka, lekko zaniepokojona próbuję wypytać chłopaków.
- Kochana przecież Pan młody nie może widzieć Panny młodej przed ślubem. - odpowiada mi Liam i z uśmiechem czeka na swoją porcję naleśników.
- Wiec nasza kochana Madelin idziesz z nami aby Harry mógł zjeść śniadanie! - Veronic pociąga mnie za ręce i razem z Jeanett wyprowadzają mnie z kuchni wprost do mojego pokoju.
***
- Madelin, Lou już przyszła. - przez drzwi do mojego pokoju krzyczy Veronic a ja przygotowuję miejsce dla fryzjerki.
- Niech wejdzie.
- Cześć Madi! - kobieta wita mnie subtelnym całusem w policzek. - I jak zdenerwowana?
- Troszkę. - uśmiecham się widząc drobną blondyneczkę która stąpa tuż obok swojej mamy.
- Cześć Lux. - kucam obok małej delikatnie łapiąc ją za rączkę. Dziewczynka z uśmiechem tuli się do mnie. Po daniu malutkiej zabawek rozłożonych na kocu, Lou zaczyna układać mi fryzurę, którą wcześniej wybrałam.
       Po nie całej godzinie jestem już gotowa. Cudowna biała suknia sięgająca aż do ziemi, delikatnie podkreśla moją smukłą sylwetkę. Cudowna fryzurka a w nią wpięty biały welon. Już tylko kilka minut. Kilka minut i stanę się inną kobietą, stanę się Panią Styles. Ostatnie poprawki i uśmiechnięty Louis który zagląda do mojego pokoju.
- Gotowa? - podchodzi i podstawia mi swój łokieć by wyprowadzić z pokoju.
Ufffff biorę głęboki oddech i łapię bruneta pod rękę.
- Gotowa.
_______________________________________
Wytwór mojej wyobraźni stworzony w Frassesie,, podczas posiedzenia gdy czekałam na autobus! Po dramatycznym telefonie dreamerr22~!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz