czwartek, 27 września 2012

Epilog.


* Madelin*
    Spójrz, ile wspólnie przeżytych dni jeszcze przed nami. Jak wiele czułości i miłości którą będziemy się obdarzać, jest w nas. Przecież nie zawsze było tak jak teraz. Nie dawno żadne z nas nie powiedziało by że będzie tak jak jest. Nikomu nie przeszło przez myśl, że teraz we dwóje, a raczej w trójkę będziemy dzielić wspólne szczęście. Dlaczego we trójkę? Bo przecież od trzech miesięcy jest z nami ta drobna istota, która jest tak podobna do Ciebie. Kręcone włoski, wspaniałe dołeczki i tak cudownie ujmujący uśmiech,  po Tobie odziedziczyła to wszystko malutka Darcy. Po mnie kolor włosów, a wspólnie odziedziczoną cechą były jej cudownie zielone oczy. Zawarte w nich ogniki, były połączeniem blasku naszych zielonych tęczówek. To wszystko zdawało się być tak nie realne, tak odległe, a jednak miałam to wszystko. Miałam ciebie, miłość którą byłam przepełniona, i cale spełnienie wszystkiego, Darcy. Teraz wspólnie będziemy budować naszą przyszłość...
*Veronic*
    Nigdy nie spodziewałam się że tą jedyną miłością będzie ktoś taki jak Louis. Wydawało się to takie nieoralne, odległe i nie do osiągnięcia. Nie przeczuwałam tego że prawdziwy przyjaciel stanie się kimś bez kogo nie będę mogła żyć, a jednak. Ale teraz jest już dobrze, a wręcz wspaniale. Po tym wszystkim co działo się w życiu naszej trójki, w końcu zapanował spokój i pewnego rodzaju ład. Najbardziej cieszyło to że własnie z Louisem mogłam dzielić to wszystko.
    Z uśmiechem na ustach, trzymając mego chłopaka za rękę, spacerowaliśmy ciemnymi alejkami parku. Jest mi tak dobrze. Louis nie odrywał ode mnie wzroku. Czułam że jest coś nie tak, widziałam zdenerwowanie na jego twarzy.
- Louis, czy coś się stało? - zatrzymuję się i spoglądam na bruneta.
- Nie,,,a raczej tak. - odwraca się w moją stronę a ja przeczuwam wszystko co najgorsze. Nie kocham mnie? A może coś poważnego się stało? Boże,, próbowałam odpędzić od siebie wszystkie złe myśli, których z każdą kolejną minutą milczenia przybywało.
- Veronic, myślę że cię to zaskoczy ale.. - spogląda w moje zielone tęczówki i przygryza dolną wargę. - Może jest za wcześnie ale ja czuję że nie mogę dłużej czekać. Kocham cię i bardzo bym chciał.. - przerywa i wyciąga z kieszeni malutkie pudełeczko. - Byś została moją żoną. - otwiera je a moim oczom ukazuję się cudowny pierścionek. Spoglądam na bruneta bo tak na prawdę nie wiem co powiedzieć. Po paru chwilach szepcze ciche "Tak" i poddaje się pocałunkowi który Louis składa na moich ustach.
*Jeanett*
    - Czyli nie mam się już czego obawiać? - spoglądam z nadzieją w oczach na lekarza.
- Tak jak mówiłem, po guzie nie ma śladu, jednak to nie znaczy że ma się Pani nie oszczędzać. To już nie powinno wrócić skoro od roku nie ma już większych objaw. - lekarz uśmiecha się pokrzepiająco i pozwolił mi opuścić swój gabinet.
Pożegnałam się zabrałam kurtkę, ponieważ w Londynie obecnie panowała deszczowa pogoda i opuściłam białe pomieszczenie. Czasem biel otaczająca mnie drażniła spojówki, jednak w nieokreślony dla mnie sposób działa uspokajająco. Przemierzałam korytarz by przy wyjściu spotkać Nialla.
- Przepraszam straszne korki. - uśmiecha się przepraszająco i całuje w usta na powitanie.
- Nic nie szkodzi. - odpowiadam łapiąc jego dłoń i wychodząc ze szpitala.
- I co powiedział lekarz? - pyta lekko zdenerwowany bo przecież wie jak bardzo bałam się tej wizyty. Tak na prawdę wie o mnie wszystko, wie kiedy się czegoś obawiam, kiedy jestem szczęśliwa, kiedy mnie coś denerwuję. Przez ostatni rok poznał mnie na prawdę dokładnie, więc nie trudno było mu poznać ze jednak jest we mnie spokój. Jego zdenerwowanie minęło i teraz z lekkością kroczył obok mnie prowadząc w stronę jego samochodu.
- Ahhh.. - wzdycham delikatnie, by podenerwował się troszkę. Lubiłam się z nim drażnić, jednak strefa mojego zdrowia nie była tematem do żartów dla niego. Blondyn spojrzał na mnie badawczo i szybko odwrócił wzrok. Zrozumiałam jego aluzję. Więc już więcej nie mogłam trzymać go w niepewności.
- Wszystko jest w porządku, i już nie powinno to wrócić. Guza nie ma! - mówię dość cicho, tak by chłopak ledwie usłyszał. Ale nie uchodzi to jego uwadze. Ze szczęściem wymalowanym na twarzy odwraca się w moją stronę i całuję delikatnie moje czoło.
- Mówiłem że wszystko będzie w porządku! - uśmiecha się zaplatając dłonie na moich biodrach.
Pierwsze krople deszczu spadają na mój policzek. Przestraszona że za chwilę zastanie nas ulewa chcę już dotrzeć do samochodu mojego chłopaka, ale on nie ma takiego zamiaru.
- Pamiętasz naszą pierwszą normalną rozmowę? - uśmiecha się tajemniczo.
- Hmmm... Tak, w parku. - spoglądam w jego oczy nie rozumiejąc co ma namyśli.
- W tedy też zastała nas ulewa.
- Myślisz ze to jakiś znak? - przygryzam dolną wargę i zatapiam się w jego niebieskich tęczówkach.
- Myślę że tak. - muska delikatnie moje usta zostawiając na nich swój smak. - Myślę, że nic nie może nas już rozdzielić.!
________________________________
To już koniec, ale nie z pisaniem. Kolejna historia o tych trzech przyjaciółkach pojawi się tutaj<

Despite Everything, I love you. > Więc zapraszam! 

Wasza Metka.
@meeeetka