wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 26.

muzyka.
*Jeanett*
- Jeanett proszę ty też mi coś obiecaj! - blondyn spogląda w moje brązowe oczy.
- Tak?
- Pójdziesz do lekarza,proszę! Chce być po prostu pewien że nie muszę się martwić. - wącham się z odpowiedzią. Nie chce, boje się tej wizyty, jednak muszę to zrobić dla niego.
- Pójdę. - odpowiadam cicho. - Ale zrobię to tylko dla tego bo nie chce byś się o mnie martwił.! Nie zniosła bym tego ze zaplątał byś sobie głowę jakimś moim głupim samopoczuciem. Już mam wyrzuty sumienia!
- Ale jak się mam nie martwić o kogoś kto jest moją najlepszą przyjaciółką i cholernie mi na niej zależy? Zawsze będę się martwił Jeanett, czy będę miał do tego powody czy też nie! - nie jestem w stanie czego kol wiek mu odpowiedzieć. W moim oku zakręciły się drobne łzy. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem dla niego ważna. Nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy, karce się w myślach za to że nie potrafię okazać mu tego ze on też jest dla mnie cholernie ważny. Niall podchodzi do mnie i podnosi dłonią mój podbródek tak by móc spojrzeć mi w oczy.
- Dlaczego płaczesz? - ociera drobne łzy które spływają po moich policzkach i znów spogląda w moje oczy z tą samą troską.
- Bo nie nie mogę ścierpieć tego że nie potrafię ci pokazać jaki jesteś dla mnie ważny. Zamiast tego tylko dodaje ci zmartwień. - spuszczam głowę. Na prawdę nie potrafię patrzyć w jego niebieskie tęczówki. Chłopak nic nie odpowiada po prostu mocno mnie przytula.
- Wystarczy mi że będziesz i czasem wysłuchasz.! A twoje problemy są moimi problemami! - przyciąga mnie mocniej do swojej klatki piersiowej i całuje delikatnie w czoło. Tak bardzo lubię jak to robi. W tedy czuje się taka wyjątkowa. Dzięki niemu czuję się dla kogoś ważna. Trzyma mnie w swoim uścisku do póki się nie uspokajam. Delikatnie puszcza mnie ze swojego uścisku i odsuwa tak by móc na mnie spojrzeć.
- Jest dobrze? - spogląda i delikatnie się uśmiecha.
- Tak,, - przymykam powieki i zawroty głowy powracają. - Nie Niall, jednak nie. - łapię się go mocniej by nie stracić równowagi. Nie chce go okłamywać, choć tak mogę okazać to że jest ważny dla mnie.
***
Godziny popołudniowe. Długo kolejka zdaje się nie mieć końca. Choć chciała bym stąd już wyjść nie mogę. Obiecałam więc muszę obietnicę spełnić. Po serii badań czekam na swoją kolej by dowiedzieć się co dzieje się z moim organizmem. W końcu po długim siedzeniu na korytarzu wchodzę do białego gabinetu. Z mokrymi rękami ze stresu zamykam za sobą drzwi.
- Jeanett proszę usiądź. - proponuje lekarz, robię to co mówi.
- Doktorze czy wszystko ze mną w porządku? - spoglądam na niego z nadzieją. Jednak jego wyraz twarzy nie wyraża tego czego bym się spodziewała.
- Nie wiem jak to powiedzieć. - doktor podaje mi białą kartkę na której są moje wyniki. Czytam pierwsze słowa a moje kolana stają się jak z waty.
* Veronic*
- Co będziemy robić? - pytam Louisa gdy odwiedza mnie wieczorem.
- Nie wiem, a na co masz ochotę? - spogląda na mnie i szeroko się uśmiecha.
- Na szejka śmietankowego.  - odwzajemniam uśmiech.
- No to chodź.! - łapie mnie za dłoń i pociąga w kierunku drzwi.
Wychodzimy na zewnątrz i podążamy w zadłuż wąskich alejek trzymając się za ręce. Czuje się szczęśliwa, cholernie szczęśliwa ze mam go obok siebie. Po 20 minutach dochodzimy do Milk Shake City, zamawiamy dwa szejki śmietankowe i już z zimnym napojem w ręce udajemy się do parku.
- Ale to zimne! - Louis przekłada napój z ręki do ręki.
- Gdy by nie było zimne to nie nazywał by się "szejk"! - śmieje sie z niego. - Ale z ciebie śmieszy głupek. - spoglądam na niego i upijam łyk swojego napoju.
- Gratuluj ci! Udało ci się mnie zranić! - spogląda na mnie z poważną miną i odchodzi kilka kroków.
- Louis jaaa,, przepraszam. - podbiegam do niego i łapię za dłoń. Drugi dzień naszego związku a ja już robię coś i ranie go. - Nie chciałam powiedzieć tego złośliwie! To było na żarty. - chłopak odwraca się w moją stronę a na jego buzi widnieje uśmiech od ucha do ucha.
- Ejjjjj.... wiesz co! Tak się nie robi.! - uderzam go delikatnie w ramię.
- Słodko przepraszasz! - podchodzi i skrada mi buziaka.
- Ja cie przepraszałam jeszcze! O nie, nie będzie tak dobrze. - wskakuje mu na ramiona. - A teraz proszę nieś mnie! - uśmiecham się z wyższością. Chłopak posłusznie niesie mnie przez park. Czasem slalomem, czasem okręci się w okół własnej osi. A ja co chwilę wybucham nie opanowanym śmiechem, bądź krzyczę że spadnę. Po prostu bawimy się jak dzieci. Ale szczęśliwe dzieci.
___________________________________________________
Mam nadzieje ze się spodobał;)
i zapraszam na coś nowego;)
http://let-me-be-myself-forever.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz