piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 32.

 [podkład]
* Jeanett*
  Z lekkimi obawami i kubkiem gorącej kawy przesiaduję na parapecie w moim pokoju. W głowie pojawia się szereg niewygodnych pytań na które nie chce  szukać odpowiedzi. Po wizycie w przychodni spoglądam inaczej na to wszystko co jeszcze przede mną. Z jednej strony cieszę się że mogę wyzdrowieć, że będę mogła chodzić, gotować, pokochać. Teraz cieszyłam się z błahostki. Jednak pojawiały się też te czarne scenariusze. Co będzie jak operacją nie pójdzie po myśli lekarza?Co jeśli lekarz popełni błąd? Nie chce skończyć jak warzywo.
  Całą drogę powrotną Liam zapewniał mnie że przecież to prosta operacja, że wszystko będzie dobrze. Z resztą ucieszył się na tą wiadomość tak samo jak ja. Nigdy nie zastanawiałam się kiedy z żyłam się tak z tymi chłopakami. Byli dla mnie jak bracia w których zawsze mogłam szukać oparcia. A Niall, Niall stał się kimś bliskim, z kim mogłam dzielić każdą sprawę. Czy go pokochałam? Być może, nigdy nie zastanawiałam się głębiej nad tym co łączyło nas. Dziękowałam Bogu że po prostu jest ktoś tak jak on w moim życiu.
  Mam przecież jeszcze oddane i wspaniałe przyjaciółki, za które w każdej chwili byłam gotowa oddać wszystko. Kocham je ponad życie, jednak w ostatnim czasie spędzałyśmy mniej czasu razem. Nie mam im tego za złe, przecież one też mają swoje życie, swoją miłość, jednak brakowało mi tego naszego wspólnego czasu.
  Nawet nie zauważam gdy mija kilka godzin mojego bezsensownego błądzenia w myślach. Z lekkiego letargu wyrywa mnie cichy głos.
- Boisz się prawda? - gwałtownie odwracam wzrok a moim oczom ukazuję się postać wysokiego bruneta. Potrząsam głową bo wiem  że to tylko wybryki mojej wyobraźni, połączone z chorobą.
- Matt,, dlaczego tu jesteś? Dlaczego cię widzę? - moje pytanie zawisa gdzieś w powietrzu, skupiając się na postaci z mojej wyobraźni.
- By uświadomić ci parę spraw, których nie chcesz dopuścić do siebie.
- Ale ty tylko utrudniasz mi to wszystko! Boje się operacji, bardzo się boje.
- Masz prawo, jednak pozwól sobie pomóc. Pozwól dopuścić do siebie pomoc Twoich przyjaciół, nie zamykaj się na nich. - mara w postaci niebieskookiego bruneta, powoli zbliża sie do mnie i delikatnie gładzi mój policzek. - Pamiętaj że zawsze cię kochałem.
- Matt,, ty tylko wszystko utrudniasz swoją obecnością. -  zaciskam powieki z pod których wypływa kilka kropel. - Też cie kochałam, kochałam Matt.
- Nic się nie zmieniłaś.
- Zmieniłam.! - wykonuję mały krok by oddalić się od postaci mojego przyjaciela. - Kochałam to nie znaczy ze nadal kocham. Matt ciebie nie ma, odeszłaś. Będziesz w mojej pamięci jednak nie mogę pozwolić by wspomnienia o Tobie zawładnęły całym moim życiem.
- Jesteś na prawdę silna. - brunet uśmiecha się.
  Moją rozmowę z własną wyobraźnią przerywa pukanie do drzwi. Odwracam wzrok i kieruję się by otworzyć. Uchylam drzwi i ukazuję się mi blond czupryna przyjaciela.
- Liam powiedział,, czy to prawda? - chłopak pyta z nadzieją w oczach.
- Tak. - odpowiadam z lekkim uśmiecham. Chłopak nie zastanawiając się łapię mnie w pasie i okręca kilka razy w okół.
- Nawet nie wiesz jak się ciesze! - spogląda szczęśliwy w moje brązowe tęczówki.
- Ja też Niall. - przyciągam go mocno do siebie. Wypowiadam nieme "odejdź stąd!", do postaci bruneta która nadal przebywa w moim pokoju. Zaciskam mocno powieki, a po ich otwarciu ciebie już nie ma.

*Madelin*
- Harry jestem na obrzeżach miasta, jest ciemno, a ja się boje! - mówię już lekko zdenerwowana do słuchawki telefonu.
- Idź jeszcze parę metrów, proszę. - w słuchawce słyszę ciepły głos loczka.
- To tylko dl tego że cie kocham. - uśmiecham się sama do siebie i chowam telefon do kieszeni. Zapinam mocniej guziki swetra i podążam chodnikiem wzdłuż asfaltowej drogi.
  W końcu po przejściu paru metrów ukazuję się mi postać mojego chłopaka. Z uśmiechem wymalowanym na ustach czeka na mnie nie daleko dużej działki, na której dostrzegam palące się świeczki. Z każdym krokiem obraz układa się w całość.
- Harry? Co to ma być? - spoglądam zdezorientowana na chłopaka.
- To! - wskazuję dłonią miejsce z idealnie ułożonymi lampionami. - To miejsce gdzie będzie stał nasz dom! - uśmiecha się najszerzej jak potrafi, a jego oczy błyszczą ze szczęścia.
- Dom? Jak to, przecież my,,,- łapię się za głowę. Z radości nie mogę opanować moich myśli.
- Choć pokaże ci coś. - łapię mnie za dłoń i wprowadza w przestrzeń pomiędzy lampionami. - O tutaj, tutaj będzie pokój naszej córeczki! - całuje mnie delikatnie gdy już znajdujemy się w niedużym kwadracie.
- Harry,, ale kiedy to będzie! Przecież my nawet nie jesteśmy małżeństwem. - mówię uśmiechnięta.
- Ale chce żeby się to zmieniło. - sięga ręką do kieszeni. Zaszokowana nie wiem co mam powiedzieć. Loczek klęka przede mną i wyciąga małe pudełko.
- Wyjdziesz za mnie i pozwolisz uczynić siebie Panią Styles? - spoglądam na jego błyszczące oczy w świetle lampionów. Nie jestem w stanie wydusić słowa. Jednak po chwili łapię powietrze i wracam do rzeczywistości. Podnoszę chłopaka z kolan i całuje namiętnie w usta.
- Zawszę chciałam nią zostać.!

1 komentarz: