niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 7.

COVER <by Madzia> :*


- Dziecko życie nie jest proste. - staruszka położyła swoją dłoń na moim ramieniu. - Z czasem przychodzą i te złe momenty, ale w tedy trzeba znaleźć w sobie siłę i przezwyciężyć je. - uśmiechnęła się serdecznie w moją stronę. 
- Ale czasem za trudno jest to przezwyciężyć! - spoglądam na kobietę swoimi zapłakanymi oczami.
- Nigdy nie jest za trudno! Jesteśmy w stanie pokonać wszystkie przeszkody. - pogłaskała mnie po ramieniu.
- Dziękuje pani za te miłe słowa.
- Oh dziecko nie ma za co. -  uśmiechnęła sie jeszcze raz i odeszła zostawiając mnie samą.
Rozmowa choć była krótka, dla mnie była bardzo ważna. Dzięki słowom tej miłej kobiety zrozumiałam że nie należy nigdy się poddawać. Trzeba walczyć do końca, choć inni tracą nadzieje. Zrozumiałam że powinnam walczyć do końca i sprawić by Madeline była szczęśliwa, nie patrząc na własne szczęście.
W ciągu kilku minut pogoda z gorącego letniego słońca zmieniła się o 180 stopni. Nad Londynem zawisło pasmo ciemnych chmur zapowiadających bynajmniej burze.
- Janett wszystko ok? Wszyscy się o Ciebie martwią. - przed moimi oczami ukazał się ów blondyn z którym moje relacje ostatnio nie były dobre.
- Tak wszystko w porządku.
- Wiem, przepraszam mieliśmy się unikać. - chłopak lekko się zmieszał.
- Nie,, to ja powinnam przeprosić. Zachowałam się jak małolata i oceniłam cię z góry.Nie powinnam tego robić. Zrozumiałam że wy tak samo martwicie się o Harrego, byłam za bardzo zdezorientowana by zauważyć to wcześniej. 
- Więc może zacznijmy wszystko od nowa? - zaproponował.
- Uważam że to bardzo dobry pomysł. - uśmiechnęłam się szeroko pierwszy raz tego dnia.
- Jestem Niall. - podał mi swoją dłoń.
- Janett.
- Co masz teraz zamiar zrobić? - usiadł obok mnie na ławce.
- Z czym? - spojrzałam na niego.
- Z Harrym i Madeline.
- Nie wiem,ale jednego jestem pewna, oni muszę być szczęśliwi i to jest mój cel. Mam nadzieje ze pomożesz mi w tym!
- Nie tylko ja. Nie zapominaj że jest nas jeszcze trzech i oni też bardzo chcą pomóc.
- Tak wiem.. - nie dokończyłam bo na moje gołe ramiona spadły pierwsze krople deszczu. Poderwałam się na równe nogi ponieważ nie posiadłam przy sobie nic czym mogla bym sie okryć ani żadnego parasola, a do mieszkania stąd miałam spory kawałek.Po paru sekundach rozpętała się prawdziwa burza. Moje ubrania w parę sekund stały się mokre.
- Ubierz. - Niall wręczył mi swoją bluzę.
- Nie mogę przecież teraz ty zmokniesz. - byłam mu wdzięczna za ten gest ale nie mogłam przyjąć tej bluzy.
- To ja znajdę rozwiązanie. - rozłożył bluzę nad swoją głową i podszedł do mnie. - Teraz ani ty ani ja nie będziemy moknąć.
- Dopóki bluza nie przemoknie. - uśmiechnęłam się.
- No to może już chodźmy co? - odwzajemnił uśmiech i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
***
* Madeline*
Oglądam kolejny raz zdjęcia z tobą. Nie wiem dlaczego to robię, dlaczego się tak ranie. Ale nie potrafię nadal zapomnieć. Natrafiam na zdjęcia z twoich urodzin. Patrzę jak uśmiechnięty trzymasz Lux na rękach która cała ubrudzona w torcie uśmiecha się szeroko do ciebie. Nigdy nie zapomnę co mi w tedy powiedziałeś.
" - Wszystkiego najlepszego. Spełnienia marzeń i czego tylko pragniesz. - pocałowała cię namiętnie w usta.
- Mam wszystko o czym tylko marze. Mam ciebie wspaniałych przyjaciół, robię to co kocham, do szczęścia brakuje mi tylko malutkiej istoty takiej jak Lux. Kocham ją ponad życie jednak mam nadzieje ze za kilka lat razem będziemy mieć tak wspaniałą córeczkę. - spojrzałeś w moje oczy które szkliły się od łez.
- Kochanie co jest? - zapytałeś z niepokojem. - czemu płaczesz.?
- Ze szczęścia. Kocham cię wiesz. - uśmiechnęłam się i wtuliłam się w twój tors. Pogłaskałeś mnie po głowie i pocałowałeś w czoło.
- Też cię kocham Madeline, najmocniej na świecie."
__________
Nowość.:) Mam nadzieje ze wam sie spodoba Madziu, Werko;*
Wiecie ze to dla was;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz