niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 10.

Piosenka.
*Veronic*
Nie wiem co mam myśleć. Jestem rozdarta. Stoję między dwiema równorzędnymi wartościami. Z jednej strony mam zdradę Harrego, czyli powód do tego by go nie nawiedzić, a z drugiej jego widok. Wiem że bardzo tego nie chciał i żałuje. Choć powinnam go znienawidzić za to co zrobił mojej przyjaciółce, nie potrafię. Widok skruszonego chłopaka przytłacza, sprawia że mam ochotę go przytulić i powiedzieć że wszystko będzie dobrze. Jednak nie chce nic obiecywać. Nie chce składać obietnic z których mogę się nie wywiązać. Spoglądam na Lousia który sprawia wrażanie na prawdę przybitego cała tą sytuacją. Nie mogę znaleźć żadnego dobrego rozwiązania dla tej sprawy. Tak bardzo chce pomóc jednak nie wiem jak.
- Próbowałeś z nią porozmawiać? - zwracam się do skruszonego bruneta.
- Od tego dnia nie widziałem jej. W tedy,,, - ociera łzy spływające po jego policzku. - Kazała mi zniknąć z jej życie, spełniam to o co prosiła.
- Nie widzisz jak siebie ranisz?! - podnoszę lekko głos, jednak nie chce go przestraszyć.
- Jeśli ona jest szczęśliwa moje szczęście nie ma tu najmniejszego znaczenia.! - po tych słowach podnosi się z łóżka i omijając nas zamyka się w łazience.
 W jego słowach znajduje odopiwedź na wszystkie pytania które kłębią się w mojej głowie. Z każdym jego słowem wypowiedzianym na temat Madeline zauważam coraz większą miłość jaką ją darzy. Woli ranić dwa razy siebie niż choć raz zadać jej malutki ból. Jednak nie wie jak bardzo się myli myśląc że unikając jej sprawia że jest szczęśliwa.
Blada twarz mojego towarzysza wyrażała jedynie smutek i troskę o przyjaciela. Jego nie moc przytłaczała go, chciał tak wiele, a tak mało mógł zrobić. To samo działo się ze mną. To wszystko co działo się w okół Madeline i Harrego bardziej zabijało nas niż ich samych. Zarówno Louis jak i ja chcieliśmy z tym wszystkim skończyć. Sprawić by w końcu byli szczęśliwi. Mój umysł przyjmował milion myśli na minute jednak żadna z nich nie wydawała się być dobrym rozwiązaniem.
- Nie wiedziałem że prawda może tak zaboleć. - słyszę gdzieś pomiędzy myślami cichy głos Louisa.
- On jednak nie wie w jakim jest błędzie.
- Błędzie? Co masz na myśli? - chłopak spogląda na mnie z wyraźnym zdezorientowaniem. Nic nie odpowiadam, łapię jego dłoń i wyprowadzam z pokoju. Chcę aby sam zrozumiał co mam na myśli.
***
Po krótkim spacerze znajdujemy się na miejscu. Gdy podchodzimy do drzwi mieszkania Louis spogląda na mnie i daje mi do zrozumienia że już chyba wie co chce mu pokazać. Po cichu otwieram drzwi i staramy się wejść nie zauważeni do mieszkania. Rozglądam się po salonie i zauważam rozrzucony płaszcz i parę czarnych szpilek. Prawię na palcach ruszam w głąb mieszkania ciągnąć chłopaka za sobą. Podchodzę do ostatnich drzwi znajdujących się na końcu długiego korytarza. Delikatnie je uchylam. Naszym oczom ukazuje się widok zapłakanej Madeline która ze słuchawkami na uszach ogląda jakieś fotografie. Spoglądam na Louisa, który widząc ją rozumie już wszystko.
- Ona wcale nie jest szczęśliwa! - szeptam - Ona cierpi.
- Ranią się nawzajem, nawet o tym nie wiedząc.
Otwieram szerzej drzwi i wchodzę do środka pociągając go za sobą. Madeline szybko ociera łzy które spływają po jej policzkach zbiera zdjęcia i wyłącza muzykę.
- Louis? - ze zaskoczeniem wymalowanym na twarzy spogląda na chłopaka stojącego obok mnie.
- Veronic,, co ty, co wy tu robicie? - pyta chowając fotografie do pudełka.
Schylam się i podnoszę z podłogi jedną z fotografii którą nie zdążyła schować. Spoglądam na nią i nie mogę zrozumieć jak może siebie tak bardzo ranić.
-  Madeilne jak długo chcesz nas jeszcze tak okłamywać?
- Okłamywać? Ja was nigdy nie okłamywałam! - tym słowami rani moje serce.
- I powiesz mi jeszcze ze wszystko jest w porządku?
- W najlepszym! - z wielkim trudem unosi kąciki ust wysilając się na uśmiech.
- Mam dość tego Madeilne. Nic nie jest w porządku. Nie mam sił na to byś kolejny raz mnie okłamywała. Mnie, Janett i samą siebie. - w palcach trzymam zdjęcie uśmiechniętego Herrego, podnoszę je tak aby i ona mogła je zobaczyć. - A przede wszystkim jego. Jak długo chcesz pozwalać na to by cierpiał.!
- jaa... - z uśmiechu na jej twarzy nie pozostaje nic.
- Dlaczego nie chcesz dać mu drugiej szansy?
- Boje się że znów coś zepsujemy, coś pójdzie nie tak i kolejny raz będziemy przechodzić to piekło. - na jej policzkach pojawiają się kolejne łzy.
- Wolisz cierpieć niż spróbować? - zza drzwi wyłania się twarz Janett.
- Za bardzo boje się by spróbować!
- Przez strach chcesz stłumić to co czujesz do Harrego? Madeline ja ma dość. Nie mam sił na to by patrzeć każdego dnia jak cierpisz, jak każda normalna czynności sprawia ci ogromny ból. Widząc cie w takim stanie cierpimy wa razy bardziej! Madeline zastanów się nad tym co robisz, bo możesz stracić na prawdę bliskie osoby. - wychodzę z pokoju ze łzami w oczach. Powiedziała o parę słów za dużo, parę słów których nie da się już cofnąć. Lecz może choć te słowa bardzo bolą, pomogą.

4 komentarze: