niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 12.

posłuchaj:)
* Madeline*
Biorę głęboki oddech i czekam aż świeże powietrze dotrze do płuc i dotleni mózg. Teraz potrzebuje racjonalnego myślenia by nie zniszczyć swojego życie nie odwracalnie. Czekam kilka sekund, jednak gdy po raz kolejny słyszę swoje imię biorę kolejny głęboki wdech i odwracam się powoli w stronę chłopaka.
 - Co ty...To znaczy miło cię widzieć. - brunet bardzo delikatnie się uśmiecha, wiem ile kosztuje go to bólu, ale w jego oczach dostrzegam drobne płomyki nadzieji. Próbuje odwzajemnić uśmiech jednak nie potrafię zrobić tego dobrze. Buzują we mnie emocję i przytłacza myśl że z tak wspaniałego człowieka jakim był, stał się całkowitym przeciwieństwem siebie i to w dużej mierze przeze mnie. Kiedyś uśmiechnięty, radosny i przede wszystkim szczęśliwy, teraz bez jakiego kol wiek życia w sobie. Przyglądając się mu powoli rozumiem dlaczego dziewczyny tak bardzo chciały zmienić to wszystko. Bez szczęścia człowiek nie istnieje! Staje się chodzącą maszyną która jest jak by zaprogramowana tak by przetrwać od dnia do dnia. Harry miał mały ułamek szczęścia który pozwalał mu jeszcze w miarę możliwości funkcjonować. Miał Lux dla której stał się tak jak by drugim tatą. Nie chciał odbierać tej roli Tomowi, bo przecież to on jest jej ojcem ale bardzo kochał małą. Ja nie miałam tego nawet drobnego ułamka szczęścia. Nawet praca która była moją wymarzoną stała się uciążliwa a wręcz z dnia na dzień coraz bardziej ją  nienawidziłam.
Między nami zapada cisza. Nie wiem co mam ci powiedzieć a ty nie wiesz jak o co kol wiek zapytać. Stoimy na korytarzu nieśmiało się sobie przyglądając tak jak byśmy widzieli się pierwszy raz. Jest to tak jakby pierwszy raz. Poznajemy się na nowo bo każde z nas w pewnym sensie się zmieniło.  Nasze nerwowe spoglądanie przerywa mała Lux która wolno raczkuje w moją stronę. Uśmiecham się na jej widok podchodzę i zabieram ją na ręce. Bawię się z nią chwilkę co jakiś czas powtarzając jaką to jest słodką dziewczynką po czym wchodzę do pokoju Harrego i kładę ją na dużym łóżku, gdzie rozrzucone są jej zabawki. Kilka minut obserwuję jej zabawę z wielkim pluszowym królikiem by następnie przenieś wzrok na bruneta. Stoi oparty o framugę drzwi i z radością wymalowaną na twarzy ogląda moje poczynania.
- Przyszłam przeprosić! - zaczynam nieśmiało.
- Przeprosić? - chłopak przenosi swój zdezorientowany wzrok na mnie.
- Za to ze zniszczyłam ci życie! - podnoszę się i odwracam się do niego plecami. Nie chce by widział jak po moim policzku spływają łzy. Ocieram je szybkim ruchem ręki.
- Zniszczyłaś życie? Chwilę spędzone z Tobą byłym czymś najlepszym co mogło mnie spotkać w życiu! - podchodzi bliżej, czuję jego nierówny oddech na mojej szyi. - To ja powinienem przeprosić! Przeprosić za to co zrobiłem!
- Wspólnie popełniliśmy wielki błąd! - ponownie ocieram łzy które mimowolnie spływają po moim policzku. - Jednak nigdy nie przypuszczałam że tak bardzo nawzajem się zranimy!
- Gdy bym mógł cofnąć czas nie popełnił bym tylu błędów.
- Gdy bym mogła cofnąć czas nie wypowiedziałabym tylu słów! Jednak nie potrafimy.
- Ale może potrafimy wybaczyć? - delikatnie łapię mnie za ramię i obraca w swoją stronę. Swoimi pięknymi zielonym tęczówkami wpatruje się w moją zapłakaną twarz. - Madeline na prawdę nie chciałem popełnić tych wszystkich błędów! Nie chce byś teraz odeszła i wszystko pozostało tak jak jest, nie wytrzymał bym tego! Nie chce kolejny raz przeżywać tego horroru, chcę mieć cie blisko! Wybaczysz mi?
- Gdy ty i mi wybaczysz! - przygryzam dolną wargę.
- Jeśli miał bym tylko co wybaczyć, wybaczył bym na pewno. - na jego buzi pierwszy raz pojawia się szczery uśmiech. Zbliża się do mnie, dzieli nas zaledwie kilka centymetrów.
- Jednak.. - cofam się o krok by ustosunkować odległość między nami. - Może będzie lepiej gdy zostaniemy przyjaciółmi! - wypowiadam kilka słów którymi znów ranie chłopaka.
- Przyjaciółmi? - pyta nie dowierzając w to co usłyszał.
- Tak będzie chyba lepiej. - nie wieże w to ze nam się uda. Jednak nie jestem gotowa na nic innego. Boję się w co kol wiek pakować. Nie chce by coś znów poszło nie tak.
Spoglądam ostatni raz w jego zielone tęczówki. Podchodzę do małej bawiącej się na łóżku delikatnie całuję ją w malutkie czółko i kieruje się w stronę wyjścia.
- Poczekaj! - Harry łapie mnie za nadgarstek. - Nie potrafię, Madeline! Nie potrafię być twoim przyjacielem!
Spoglądam na niego ze łzami w oczach. W myślach zadaje sobie pytanie dlaczego? Gdzie znów popełniłam błąd. On podchodzi bliżej i swoją dłonią ściera ciecz spływającą po moich policzkach. Zamykam oczy, nie wiem co mam robić. Nagle czuje ciepło jego ust na swoich ustach. Moim ciałem wstrząsają przyjemne dreszcze. Harry przerywa swój pocałunek by spojrzeć głęboko w moje zielone oczy.
- Nie potrafię być przyjacielem ponieważ Kocham Cię! - szepcze zakładając mi kosmyk włosów za ucho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz