wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 31.

muzyka.
* Madelin*
- To do zobaczenia jutro! - całuje delikatnie Harrego na pożegnanie.
- Wpadnę po ciebie wieczorem, wiesz rano mamy wywiad a po później do studia. - chłopak delikatnie się uśmiecha.
- Tak wiem, nowa płyta.
- Widzę ze Directionerka z ciebie. - rusza zabawnie brwiami.
- Chciał byś. - wystawiam mu język, za co chłopak mocno mnie obejmuję w pasie.
- Prawda ze to ładny obrazek. - spoglądam na Veronic i Louisa i szeptam gdy chłopak przyciąga mnie do siebie.
- Hah. Na prawdę do siebie pasują. - Harry uśmiecha się serdecznie widząc całującą się na pożegnanie parę. Po czym delikatnie odwraca się w moją stronę i muska moje usta. - do zobaczenia! - posyła mi swój piękny uśmiech i wychodzi za resztą chłopaków.
- Nigdy nie wymarzyłam sobie piękniejszego życia! - Veronic wraca do kuchni z ogromnym uśmiechem wymalowanym na jej ustach .
- Ciesze się że jesteś szczęśliwa! - spoglądam w jej oczy błyszczące małymi ognikami.
- A ty? jesteś szczęśliwa? - spogląda na mnie.
- Nigdy nie byłam bardziej. Kocham go, na prawdę go kocham Veronic. -uśmiecham się delikatnie i upijam łyk soku pomarańczowego.
***
*Veronic*
- Louis dokąd idziemy? - pytam chłopaka gdy już od dobrych 10 minut prowadzi mnie uliczkami Londynu.
- Niespodzianka. - chłopak tajemniczo się uśmiecha i składa delikatny pocałunek na moich ustach.
Nie pytam o nic więcej. Uśmiecham się tylko delikatnie i poddaję się chwili. Przyglądam się mijanym budynkom i z każdą chwilą coraz mniej rozpoznaję okolica. Jednak nie boje się. Mocniej ściskam dłoń chłopaka. Po krótkim czasie podchodzimy pod wysoki budynek. Louis otwiera mi delikatnie drzwi i zaprasza do środka. Choć jestem lekko zaskoczona wchodzę nadal o nic nie pytając. Wsiadamy do windy i wyjeżdżamy na ostatnie piętro budynku. Drzwi windy otwierają się a w całym piętrze światła są wygaszone. Louis łapię mnie za dłoń i pomału wyprowadza z windy. Dopiero po kilku chwilach dostrzegam w oddali palące się lampki. Chłopak uśmiecha się porozumiewawczo i wspólnie udajemy się w tamtą stronę. Po pokonaniu kilku metrów obraz coraz bardziej się wyostrza i dostrzegam że owe światło pochodzi od drobnych lampek z których ułożona jest droga. Gdy Louis prosił bym ubrała coś eleganckiego myślałam że wybieramy się na jakieś przyjęcie, nigdy nie pomyślała bym że mógł by przygotować coś tak pięknego. Gdy już podchodzimy pod światła Louis przepuszcza mnie i teraz jako pierwsza podążam piękną drogą, na końcu której widnieją pięknie udekorowane drzwi. Podchodząc delikatnie naciskam klamkę. Obraz który zobaczyłam po ich otwarciu całkowicie odebrał mi mowę. Pięknie przystrojony mały stolik z dwoma miejscami ustawiony na środku dachu, a w tle panorama pięknego Londynu. wszystko uwieńczone setkami pięknych złotych lampek, i piękne gwieździste niebo.
- Podoba ci się? - Louis pyta po chwili ciszy.
- Jest pięknie! - delikatnie całuje go w usta w podziękowaniu za to wszystko. Nie była w stanie zrozumieć że to wszystko dla mnie.
- Na prawdę? - spogląda na mnie.
- Nigdy nikt nie zrobił dla mnie czegoś piękniejszego. - odpowiadam a z mojej buzi nie schodzi uśmiech. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. - Dziękuję. - wtulam się w jego tors. - Kocham cie Louis.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo ja cie kocham. - uśmiecha się i delikatnie całuję mnie w głowę.
***
*Jeanett*
Dochodziła godzina 14;30, a ja cała w nerwach krzątałam się po kuchni. Okropnie bałam się tej wizyty, zależało od niej przecież moje życie. A jeśli nic nie da się zrobić? Przecież... Szybko odpędziłam z głowy tę myśl. Przecież obiecałam Niall'owi że będę do końca dobrej myśli. Jednak to nie on jest w tej sytuacji i nie wie jak się czuję.
- Dobrze wie jak się czujesz! - powiedział ktoś za moich pleców. Odwróciłam się gwałtownie bo przecież nie wpuszczałam do mieszkania nikogo.
- Matt? Co ty,, przecież ty zginąłeś! Jak to możliwe że cie widzę. - spoglądam na chłopaka stojącego w mojej kuchni i ze strachem w oczach przyglądam się mu.
- Jeanett,, dobrze wiesz. - chłopak przybliża się i delikatnie dotyka dłonią mój policzek.
- Nie Matt. Nie mów że tak musi być! Nie poddam się temu! Chce żyć. - Wykrzykuję przez łzy.
- To nie bój się zaufać Niall'owi. On dobrze wie co czujesz! On chce pomóc.
- Skąd to wiesz! Przecież jesteś tylko obrazem z mojej wyobraźni.
- Jestem nie tylko obrazem! - chce o coś zapytać jednak nie mogę. Wszystko przerywa dzwonek do drzwi. Mój przyjaciel znika tak jak się pojawił. Ja szybko ocieram łzy spoglądam w lusterko i ze sztucznym uśmiechem otwieram drzwi, nie sprawdzam kto to bo wiem że Niall.
- Dziękuje że zgodziłeś się iść ze mną Ni,, Liam? Co ty tu robisz? - spoglądam na przyjaciele ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Niall nie zdąży, przedłużyło mu się nagranie jego partii. - Liam uśmiecha się delikatnie by załagodzić sytuację.
- To znaczy że,, ty wiesz! Przecież Niall obiecał! - mówię lekko zdenerwowana, a w kącikach oczu pojawią się kolejne łzy.
- Wiedział ze tak zareagujesz, ale nie chciał zostawić cię samej! On na prawdę się martwi! - widząc łzy na moich policzkach delikatnie je ociera.
- Przepraszam, - mówię doprowadzając się do porządku. - Po prostu sama nie mogę sobie z tym poradzić.
- Nie przepraszaj. Lepiej chodźmy żebyśmy się nie spóźnili. - wychodzimy z mieszkania które ja zamykam i ruszamy schodami w dół. Wsiadamy do samochodu Liam i ruszamy w kierunku ośrodka.
- Od kiedy wiesz? - pytam przerywając ciszę panującą między nami.
- Od dwóch tygodni. Jestem jego przyjacielem, po prostu zauważyłem ze coś jest nie tak. - mówi usprawiedliwiając tym samym Niall'a.
- Cieszę się że to Tobie powiedział! Po prostu nie muszę ci kłamać dla czego tu jedziemy. - uśmiecham się by rozładować całą sytuację.
- Wiesz że możesz na nas liczyć! - parkuję i otwiera mi drzwi bym wysiadła. W okienku mówię pielęgniarką że już jestem i wspólnie siadamy w poczekalni. Po upływie 15 minut za drzwi gabinetu wychyla się lekarz i prosi bym weszła do środka.
- Poczekam tutaj. - Liam uśmiecha się pokrzepiająco.
- Wejdziesz ze mną? Proszę. - spogląda na mnie lekko zdziwiony moją prośbą.
- Oczywiście.
- Dziękuję. - odpowiadam lekko zdenerwowana i wspólnie wchodzimy do białego gabinetu.
- Witam Jeanett. - lekarz zachęcając wskazuję dwa krzesła przed swoim biurkiem na których siadamy. - I jak się czujesz? Zmieniło się coś? Pojawiły się jakieś nowe objawy.?
- Jestem coraz bardziej zmęczona i często towarzyszy mi ból głowy. - mówię otwarcie. - i jeszcze..
- tak? - lekarz spogląda na mnie badawczo.
- Mam omamy! - spoglądam nie pewnie na Liama który tak jak by nie wierzy w to co powiedziałam.
- Omamy? - Szybko wyciąga moją tomografię głowy i badawczo na nią spogląda. - Jak mogłem to przeoczyć?
- Co doktorze? - pytam lekko zdenerwowana jego zachwianiem.
- Popatrz tutaj. - kładzie przede mną kliszę. - Ta mała kropka o tutaj, to guz którego wcześniej nie zauważyłem.
- To znaczy?
- To znaczy ze wszystko co wskazywało na raka tak na prawdę jest guzem. - odpowiada uśmiechnięty.
- Jest nadzieja że wyzdrowieje?
- Jeśli operacja pójdzie dobrze to jak najbardziej!
- Na prawdę?! - podskakuję z radości.
- Wszystko będzie dobrze! - uśmiecha się i zapisuję coś w karcie.

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 30.

[Dear Friend - posłuchaj]
*Jeanett*
Nieubłaganie zbliżał się dzień moich urodzin.  Dawniej czekałam na tą chwilę z wielkim zniecierpliwieniem, teraz chciałam ten dzień jak najbardziej oddalić. Mimo jak bardzo się starałam dni i godziny mijały bardzo szybko. Mało oczekiwanie ten dzień jednak musiał nadejść, i to było dla mnie złą wiadomością. Właśnie dziś kończę 21 lat, i od dziś odliczam czas ostatnich 6 miesięcy. Z każdą minutą spoglądam ponownie na zegarek. Czas w pracy dłuży się, a ja bardzo chciałabym być już w domu i we własnym łóżku, by przeczekać ten okropny dzień. Gdy nareszcie wybija godzina 15, zbieram swoje rzeczy i wychodzę z redakcji kierując się w stronę przystanku. Oczekuje 5 minut i wsiadam do dużego czerwonego autobusu którym kontynuuję moja podróż. Po piętnastu minutach naciskam klamkę naszego mieszkania. Wchodzę do środka i rzucam moje niebieskie szpilki w kąt korytarza, ściągam płaszcz i wchodzę w głąb mieszkania.
- Wszystkiego najlepszego. - za ściany wyskakuję grupa przyjaciół a w moją stronę wędruję konfetti. Uśmiecham się serdecznie choć nie kryje mojego z zakłopotania. Nie spodziewałam się niczego, wręcz miałam nadzieje że reszta świata zapomniała o tym dniu. Ale ta niespodzianka sprawiła mi okropną przyjemność. Wesoła grupka odśpiewała "sto lat" a Veronic z tortem podeszła do mnie i poprosiła bym zdmuchnęłam świeczki.
- Ale najpierw życzenie! - powiedział któryś z chłopców. Spojrzałam nie pewnie na Niall, on tylko serdecznie się uśmiechnął. Dobrze wiedział jakie jest teraz moje życzenie. Wypowiedziałam parę słów w myślach i zdmuchnęłam 21 palących się świeczek. Veronic odstawiła wielki tort w kształcie czterolistnej koniczyny na stół, a reszta w tym czasie podeszła złożyć mi życzenia.
- Szczęścia! - jako przedostatni podszedł Liam. - Nie wiem co jest między tobą a..
- Przyjaźń. - weszłam mu w słowo i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Więc życzę ci pięknej przyjaźni i oddanych przyjaciół. - odwzajemnił uśmiech i mocno mnie przytulił.
- Dziękuję. - wyszeptałam gdy puścił mnie z uścisku. Wszyscy usiedli przy dużym stolę. Madelin pokroiła tort i podała każdemu kawałek.
- Tort to twój pomysł prawda? - zapytałam Nialla który właśnie podszedł do mnie. W odpowiedzi zobaczyłam jego uśmiech. Pociągnął mnie delikatnie za dłoń w stronę stołu a Madelin podała nam tort.
- Dziękuje wam za to wszystko. - skierowałam swoje słowa do całej grupy siedzącej przy stolę. - Na prawdę nie spodziewałam się niczego szczególnego w tym dniu.
- Przecież to twoje urodziny! - uśmiechnął się łagodnie Zayn.
- Tak, ale jakoś nigdy nie obchodziłam tego święta w szczególny sposób. - spuściłam wzrok na moje ciasto. - Na prawdę jestem szczęśliwa ze mogę ten dzień spędzić z wami. - spojrzałam znów na nich z drobnymi łzami w oczach. Jednie jedna osoba wiedziała dlaczego jest to dla mnie tak ważne. Wszyscy popatrzyli po sobie ze zdziwieniem.
- Nie martwcie się, to łzy szczęścia. - uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam przerażone miny dziewczyn.
 - Wszystko u ciebie w porządku? - pyta Veronic.
- Tak. A dlaczego pytasz?
- Ostatnio bardzo mało czasu spędzasz z nami i często jesteś zmęczona!
- To przez pracę. - uśmiecham się by załagodzić atmosferę. - Po prostu wszyscy szaleją, bo za kilka dni Igrzyska. Na prawdę to tylko zmęczenie. - zapewniam wszystkich i kontynuuję konsumowanie tortu. Kontem okaz zauważam lekko nie zadowoloną minę blondyna. Chłopak miał nadzieje że teraz powiem co tak na prawdę dzieję się w moim życiu. Jednak nie jestem gotowa by obarczyć tym problemem bliskich mi ludzi. Wystarczająco boli mnie to że jem zawracam głowę moim zdrowiem.
***
Zmęczona całym dniem wchodzę do swojego pokoju i siadam na łóżku by przez chwilę odpocząć. Moje zdrowie z każdym dniem szwankuje coraz bardziej i zmęczenie daje się we znaki. Przykrywam nogi ciepłym kocem i wyciągam laptopa. Uruchamiam go i loguje się na swoje konto. Chwilę czatuje po internecie, ale moja głowa daje się we znaki więc odkładam urządzenie na bok. Drzwi do pokoju uchylają się i pojawia się w nich blondyn. Uśmiecham się do niego serdecznie i poklepuje miejsce obok siebie. Chłopak podchodzi i siada.
- Nie dałem ci jeszcze prezentu. - uśmiecha się i wyciąga przed siebie kwadratowe pudełko. - Proszę.
- Wiesz że nie musiałeś. Za kilka miesięcy odzyskasz to z powrotem. - mówię zabierając pudełko.
- Jeanett! Nie mów tak, zawsze trzeba mieć nadzieje! Nie pozwolę poddać ci się bez walki. A teraz otwórz. - wskazuje dłonią na małe pudełko które dzierżę w dłoni. Otwieram delikatnie wieczko a moim oczom ukazuję się piękny srebrny łańcuszek z zawieszoną na nim srebrną czterolistną koniczynką.
- U mnie zawsze wierzono że przynosi szczęście. Mam nadzieje że i tobie przyniesie. - uśmiecha się serdecznie w moją stronę.
- Dziękuję. -  w podziękowaniu rzucam się Niallowi na szyję mocno go ściskając. Pomaga zawiesić mi łańcuszek na szyi.
- Niall?!
- Tak? - spogląda na mnie.
- Bo wiesz ja mam jutro wizytę u lekarza. Nie chce iść tam sama, poszedł byś ze mną?
- Oczywiście. O której?
- O 15.
- Przyjdę po ciebie o 14;30 żebyśmy spokojnie dojechali. - uśmiecha się i delikatnie mnie obejmuję widząc strach w moich oczach. - Nie martw się wszystko będzie dobrze.
- Dobrze? Niall zostało mi 6 miesięcy. - odsuwam się od chłopaka i spoglądam na niego ze łzami w oczach. -  Ja nie chce umierać!
_______________________________________________
Zapraszam też na moje dwa blogi;
o siatkówce: http://odnalezc-siebie-nawzajem.blog.onet.pl/
i nowy: http://let-me-be-myself-forever.blogspot.com/

piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 29.

muzyka.

Późny wieczór a my nadal nie mamy ochoty wejść do domu. Dawno posprzątaliśmy po grillu, jednak chłopcy nie chcieli nas puścić do domu. Wtulona w swojego chłopka, lekko drżąca z zimna oglądam przepiękne niebo pełne gwiazd. Zastanawiam sie jak wyglądało by moje życie teraz bez niego,bez miłości, która stanowi tak wielką część mojego życia. Uśmiecham się serdecznie gdy widzę spadającą gwiazdę.
- Pomyślałaś życzenie? - spogląda w moją stronę loczek.
- Nie!
- Nie masz życzeń?
- Wszystko co potrzebuje mam tu przy sobie. - uśmiecham się i delikatnie ściskam jego dłoń. Chłopak nic nie odpowiada tylko obejmuje mnie jeszcze mocniej swoim ramieniem. Mimo że jest mi bardzo zimno nie chce ruszać się z tego miejsca. Chce jak najdłużej cieszyć się chwilami w jego towarzystwie, bo wiedziała ze za nie długo tych chwil będzie coraz mniej. Zespołowy urlop kończy się i będzie czas by wrócić do pracy.
- Zimno ci! Choć do środka. - Harry okrywa moje ramiona swoją bluzą.
- Nie jest źle.  Wytrzymam.
- Nie chce byś była chora! - podnosi się z ławki, zabiera mnie na ręce i wnosi do domu.
- Kocham tą twoją troskę o mnie. - uśmiecham się do niego serdecznie zaplatając ręce na jego szyi. Nie odpowiada nic tylko zanosi mnie do swojego pokoju i kładzie na wielkim łóżku, składając na mojej szyi milion drobnych a za razem przyjemnych pocałunków. Moim ciałem rządząc fale dreszczy i napływu gorąca. Chłopak rozpina kolejne guziki mojej koszulki, nie zaprzestając pocałunkom. Z prędkością światła pozbywam się jego koszulki i przejmuję inicjatywę. Przewracam go na plecy by móc złożyć namiętny pocałunek na jego ustach.
- Harry.. - wydobywam z siebie cichy jęk gdy chłopak łapię za zamek moich spodni.
- Przepraszam.. - odrywa szybko swoją rękę.
- Nie,, po prostu ja nigdy... - przygryzam dolną wargę i spoglądam w jego tęczówki.
- Jeśli nie chcesz nie musimy! - spogląda na mnie z troską.
- Chcę,, bardzo chcę. - wbijam się w jego usta.
- Będę delikatny. - odwzajemnia pocałunek, a po chwili reszta naszej garderoby ląduje na podłodze.
* Veronic*
- Zostań na noc! - uśmiecha się brunet i delikatnie muska moje usta.
- Jutro muszę iść do pracy.!
- Odwiozę cię przecież.
- Nie na prawdę muszę wracać. - uśmiecham się delikatnie. - Ale z propozycji na pewno kiedyś skorzystam.
- To chociaż cie odprowadzę! Nie pozwolę by moja dziewczyna wracała sama do domu! - zabiera swoja bluzę z wieszaka ubiera ją i otwiera mi drzwi.
- Lubię jak tak mówisz! - posyłam chłopakowi najładniejszy uśmiech.
- Ale jak? - spogląda na mnie zdezorientowany.
- No że.. jestem twoja dziewczyną.! - przyśpieszą swój marsz, nie chce by zobaczył jak się rumienię.
- Lubisz to moja dziewczyno!  - dogania mnie i łapię za dłoń jednym ruchem odwracając w swoją stronę.
- A co ty lubisz we mnie? - spoglądam w jego tęczówki.
- To jak się rumienisz, twój piękny uśmiech, piękne zielone oczy... - wymienia każdą rzecz i zaplata dłonie na moim pasie. - Wszystko! - uśmiecha się a w jego oczach błyszczą małe iskierki. Nie zastanawiając się długo składam na jego ustach drobny pocałunek tym samym tracąc kontakt z rzeczywistością.
- Kocham cię. - szeptam gdy odrywam się od niego.Chcę by to wszystko trwało wiecznie. Chce być przy nim do końca swojego życia. Dzielić każde radości i smutki. Kochać całym sercem do końca życia.

czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 28.

muzyka.
*Madelin*
Kolejny telefon, i kolejny raz głuchy sygnał. Martwię się, bardzo się martwię. Spoglądam na siedzącego obok mnie Harrego. On uśmiecha się do mnie pokrzepiająco i łapie za dłoń.
- Nie zamartwiaj się tak. Niall jest u niej, na pewno wszystko jest ok. - ściska mocniej moją dłoń.
- Wiem, ale boje się ze jest z nią coś nie tak. Ostatnio dziwnie się zachowywała. - przysuwam się bliżej i kładę swoją głowę na jego ramieniu.
- Jest twoją przyjaciółką prawda? - kiwam potwierdzająco głową. - Więc wydaje mi się że by ci powiedziała.
- W ostatni czasie bardzo mało z nią rozmawiam. Stała się bardziej zamknięta.
- Jeśli chcesz podpytam Niall, spędzają ze sobą bardzo dużo czasu. - całuje mnie delikatnie w czoło.
- Będę wdzięczna. - uśmiecham się delikatnie.
- Myślisz że jest coś między nimi? - po chwili pyta Harry.
- Przyjaźń, tak. Ale czy coś więcej?! Myślę że powiedziała by nam.  - spoglądam w jego zielone tęczówki i skradam drobny pocałunek. - Cieszę się z tego że Veronic i Louisowi się udało.
- Mieszanka ich osobowości jest na prawdę zabawna. Pasują do siebie jak nikt inny. - uśmiecha się i spogląda na parę przepychającą się przy grillu.
- Louis te kiełbaski będą już dobre! - mówi Veronic przekręcając smażące się mięsko.
- Tak jasne, a ja jestem królową Brytyjską! - skwitował z ironią Louis.
-  Powiem Ci, że to byłby interesujący widok. Królowa z zarostem? Coś pięknego! - Veronic wystawia mu język i z uśmiechem kontynuuje swoja czynność.
- A nie podobał bym ci się jako królowa? - chłopak łapię ją w pasie i przyciąga mocno do siebie.
- Wiesz co wolałabym jak byś był królem.  - uśmiecha się i skrada mu całusa.
- I jak tam moje kiełbaski? - z kuchni wraca Zayn i spogląda na grilla. - Pozwól że ja się nimi zajmę. - zabiera z rąk Veronic widelec. - A wy możecie zając się sobą. - uśmiecha się do pary.
- Dziękujemy za pozwolenie. - Louis uśmiecha się do przyjaciela i całuje namiętnie Veronic.
- Pozwólcie ze swój wzrok przeniosę na kiełbaski. - Zayn odwraca się plecami do pary i zajmuję się kiełbaskami.
- Na prawdę pasują do siebie jak nikt inny. - szepczę Harremu do ucha i oglądam na dalsze ich poczynania.
- Kto głodny bo gotowe! - Zayn kładzie na stół pełen talerz kiełbasek.
- Mówiłam że są gotowe!  - Veronic zwraca się do Louisa.
- Też cię kocham. - chłopak tylko się uśmiecha i skrada jej buziaka.
- tak, tak, chodźmy jeść. - ciągnie chłopaka do stołu.
- Ja ci mówię że cie kocham,a ty że idziemy jeść?  -chłopak spogląda na nią ze zdziwieniem.
- Ej, no bo głodna jestem! Ale pewnie ze cię tez kocham! - uśmiecha się i mocno się w niego wtula.
- No i tego oczekiwałem! - Louisowi pojawia się szeroki uśmiech a buzi i razem siadają do stołu.
- Może my tez powinniśmy być bardziej pokręceni co? - uśmiecham się do siedzącego obok mnie Harrego.
- Myślę że jedna taka para zdecydowanie nam wystarczy. Dwie były by już zagrożeniem dla społeczności. - uśmiecha się do mnie szeroko.
- Zdecydowanie!
- Podoba mi się tak jak jest! Nie potrzebuje zmian. Wystarczy ze mam cię obok. - obejmuje mnie mocniej ramieniem i spogląda w moje błyszczące tęczówki.
- I pomyśleć że mogliśmy to stracić.!
_____
Ostatnio za dużo o Jeanett.. przepraszam i teraz o dziewczynach będzie troszke:P

piątek, 6 lipca 2012

Rozdział 27.

muzyka..

*Jeanett*
Wychodzę ze szpitalnej sali nie pewnym krokiem. Przebywam kilka metrów patrząc tępo przed siebie, by po chwili usiąść na zimnej podłodze i chowając twarz w dłonie zalać się łzami. Teraz dopiero dociera do mnie to co przed kilkoma minutami usłyszałam. Chcę się uspokoić, jednak nie potrafię. Daje upust swoim emocją nie zdwajając sobie sprawy że patrzą na mnie obcy ludzie.
- Dlaczego Pani płacze? - podchodzi do mnie mała dziewczynka z chusteczką na głowię. Spoglądam na drobną osóbkę i dochodzę do wniosku że robię swoim zachowaniem za dużą sensację.
- Nic wszystko w porządku. - ocieram łzy i próbuje delikatnie się uśmiechnąć.
- To dlaczego pani płaczę.? - mała spogląda na mnie swoimi brązowymi tęczówkami.
- A bo widzisz czasem trzeba sobie popłakać. - głaskam ją po główce.
- A czy to źle że ja nie płacze? - spogląda z wyraźnym zaciekawieniem na mnie.
- Nie, to nawet bardzo dobrze. Widzisz, jak będziesz starsza to czasem się zdarzy że zapłaczesz gdy będzie ci coś dolegało. - uśmiecham się pokrzepiająco.
- Czyli pani coś dolega?  - odwraca się do mnie plecami bo słyszy gdzieś głos wołającej ją matki. - Niech się Pani nie martwi, na pewno pani wyzdrowieje tak jak ja. - uśmiecha się serdecznie i oddala się w stronę wcześniej słyszanego głosu. Śledzę jej sylwetkę wzrokiem dopóki nie znika za pobliskim filarem. Rozmowa z tą  taką młodą dziewczynką dała mi wiele rzeczy do przemyślenia. Choć brązowo oka dziewczynka miała niewiele lat, w jej oczach można było odczytać że bardzo wiele przeszła. Ale udało jej się, jak sama powiedziała wyzdrowiała. Ta drobna osóbka stała się dla mnie kimś w roli dobrego aniołka który zjawia się w najbardziej ciężkich chwilach. Swoim uśmiechem i dobrym słowem pociesza i podnosi na duchu. Po spotkaniu z nią znalazłam w sobie trochę siły, podniosłam się z zimnej posadzki i ruszyłam w kierunku mieszkania.
Po pokonaniu dłuższej drogi czerwonym piętrowym autobusem w końcu znajduj się pod drzwiami mieszkania. Ostatni raz spoglądam do lusterka, poprawiam makijaż i naciskam klamkę. Jednak drzwi okazują się być zamknięte. Po wyszukaniu kluczy w torebce otwieram je i wchodzę do środka. Rozglądam się po mieszkaniu które okazuje się być puste. W kuchni znajduję małą karteczkę z informacją że dziewczyny są u chłopaków i proszą bym do nich dołączyła gdy wrócę. Cieszę się z takiego obrotu sprawy, tym razem nie była bym w stanie ukryć moich problemów, a bardzo nie chce by dziewczyny przejmowały się mną. Wyciągam z kieszeni komórkę i stukam energicznie w jej klawiaturę. Po kilku minutach wysyłam pełną wiadomość do Madelin że nie pojawię się u nich ponieważ jestem bardzo zmęczona. Po otrzymaniu raportu wolnym krokiem udaję się do własnego pokoju. Kładę się na dużym łóżku i podciągam kolana pod brodę. Całą drogę starałam się być silna, ale teraz coś we mnie pękło. Po moich policzkach spłynęło kilka kolejnych łez a w głowie znów pojawiło się pytanie dlaczego ja? Delikatnie podnoszę głowę i spoglądam na wyświetlacz telefonu który od kilku minut nieustannie dzwoni. "Dzwoni Veronic" czytam i odkładam telefon z powrotem na półkę. Nie chce się tłumaczyć, nie chce po raz kolejny kłamać. Już za dużo razy to zrobiłam. Cały czas zastanawiam się nad swoim zachowaniem. W końcu sama nie wiem kiedy zasypiam.
Budzi mnie cichy głos wołający moje imię.
- Janett? Janett śpisz? - odwracam się delikatnie i spoglądam na osobę stojącą w moim pokoju.
- Jak wszedłeś? - pytam Nialla który okazuje się być tą osobą.
- Nie zamknęłaś drzwi. Dlaczego nie odbierasz? - spogląda na mnie uważnie przyglądając się.
- Po prostu nie chce rozmawiać, nie chce kolejny raz kłamać dziewczyną że miałam dużo pracy i że jestem zmęczona, że wszystko w porządku. - podnoszę się i podciągam kolana wysoko pod brodę i oplatam ję rękami. - Bo Niall, nic nie jest w porządku! - po moich policzkach znów płyną strumienie łez. Nie jestem na siłach by dalej udawać silną. Blondyn siada obok mnie na łóżku, obejmuje mocną ramieniem i przyciąga do siebie.
- Co się dzieje? - delikatnie głaszcze mnie dłonią po ramieniu.
- Tak jak obiecałam zrobiłam badania. - mówię cichym głosem. Niall spogląda na mnie i znajduje w moich tęczówkach jedynie ból i strach.
- Jeanett? Co jest? - patrzy z przerażeniem. Nie jestem w stanie mu powiedzieć. Wyciągam z torby mała białą kartkę i podaję mu do ręki. On nic nie odpowiada, patrzy tylko na mnie z przerażeniem. Otwiera kartkę i czyta. Boje się jego rekacji. Odkłada kartkę i przenosi swój wzrok na mnie. Po jego policzkach spływa kilka łez. Nie mogę tego znieść, nie mogę znieść bólu jaki mu zadała tak bardzo się z nim przyjaźniąc i tym co przeze mnie teraz przechodzi. Nie rozumiem jego tak wielkiej troski o mnie. Obejmuje mnie jeszcze mocniej.
- Nie pozwolę na to Jeanett.! Będę z tobą zawsze! - szepcze mi do ucha, a ja zanoszę sie tylko większym płaczem.

wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 26.

muzyka.
*Jeanett*
- Jeanett proszę ty też mi coś obiecaj! - blondyn spogląda w moje brązowe oczy.
- Tak?
- Pójdziesz do lekarza,proszę! Chce być po prostu pewien że nie muszę się martwić. - wącham się z odpowiedzią. Nie chce, boje się tej wizyty, jednak muszę to zrobić dla niego.
- Pójdę. - odpowiadam cicho. - Ale zrobię to tylko dla tego bo nie chce byś się o mnie martwił.! Nie zniosła bym tego ze zaplątał byś sobie głowę jakimś moim głupim samopoczuciem. Już mam wyrzuty sumienia!
- Ale jak się mam nie martwić o kogoś kto jest moją najlepszą przyjaciółką i cholernie mi na niej zależy? Zawsze będę się martwił Jeanett, czy będę miał do tego powody czy też nie! - nie jestem w stanie czego kol wiek mu odpowiedzieć. W moim oku zakręciły się drobne łzy. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem dla niego ważna. Nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy, karce się w myślach za to że nie potrafię okazać mu tego ze on też jest dla mnie cholernie ważny. Niall podchodzi do mnie i podnosi dłonią mój podbródek tak by móc spojrzeć mi w oczy.
- Dlaczego płaczesz? - ociera drobne łzy które spływają po moich policzkach i znów spogląda w moje oczy z tą samą troską.
- Bo nie nie mogę ścierpieć tego że nie potrafię ci pokazać jaki jesteś dla mnie ważny. Zamiast tego tylko dodaje ci zmartwień. - spuszczam głowę. Na prawdę nie potrafię patrzyć w jego niebieskie tęczówki. Chłopak nic nie odpowiada po prostu mocno mnie przytula.
- Wystarczy mi że będziesz i czasem wysłuchasz.! A twoje problemy są moimi problemami! - przyciąga mnie mocniej do swojej klatki piersiowej i całuje delikatnie w czoło. Tak bardzo lubię jak to robi. W tedy czuje się taka wyjątkowa. Dzięki niemu czuję się dla kogoś ważna. Trzyma mnie w swoim uścisku do póki się nie uspokajam. Delikatnie puszcza mnie ze swojego uścisku i odsuwa tak by móc na mnie spojrzeć.
- Jest dobrze? - spogląda i delikatnie się uśmiecha.
- Tak,, - przymykam powieki i zawroty głowy powracają. - Nie Niall, jednak nie. - łapię się go mocniej by nie stracić równowagi. Nie chce go okłamywać, choć tak mogę okazać to że jest ważny dla mnie.
***
Godziny popołudniowe. Długo kolejka zdaje się nie mieć końca. Choć chciała bym stąd już wyjść nie mogę. Obiecałam więc muszę obietnicę spełnić. Po serii badań czekam na swoją kolej by dowiedzieć się co dzieje się z moim organizmem. W końcu po długim siedzeniu na korytarzu wchodzę do białego gabinetu. Z mokrymi rękami ze stresu zamykam za sobą drzwi.
- Jeanett proszę usiądź. - proponuje lekarz, robię to co mówi.
- Doktorze czy wszystko ze mną w porządku? - spoglądam na niego z nadzieją. Jednak jego wyraz twarzy nie wyraża tego czego bym się spodziewała.
- Nie wiem jak to powiedzieć. - doktor podaje mi białą kartkę na której są moje wyniki. Czytam pierwsze słowa a moje kolana stają się jak z waty.
* Veronic*
- Co będziemy robić? - pytam Louisa gdy odwiedza mnie wieczorem.
- Nie wiem, a na co masz ochotę? - spogląda na mnie i szeroko się uśmiecha.
- Na szejka śmietankowego.  - odwzajemniam uśmiech.
- No to chodź.! - łapie mnie za dłoń i pociąga w kierunku drzwi.
Wychodzimy na zewnątrz i podążamy w zadłuż wąskich alejek trzymając się za ręce. Czuje się szczęśliwa, cholernie szczęśliwa ze mam go obok siebie. Po 20 minutach dochodzimy do Milk Shake City, zamawiamy dwa szejki śmietankowe i już z zimnym napojem w ręce udajemy się do parku.
- Ale to zimne! - Louis przekłada napój z ręki do ręki.
- Gdy by nie było zimne to nie nazywał by się "szejk"! - śmieje sie z niego. - Ale z ciebie śmieszy głupek. - spoglądam na niego i upijam łyk swojego napoju.
- Gratuluj ci! Udało ci się mnie zranić! - spogląda na mnie z poważną miną i odchodzi kilka kroków.
- Louis jaaa,, przepraszam. - podbiegam do niego i łapię za dłoń. Drugi dzień naszego związku a ja już robię coś i ranie go. - Nie chciałam powiedzieć tego złośliwie! To było na żarty. - chłopak odwraca się w moją stronę a na jego buzi widnieje uśmiech od ucha do ucha.
- Ejjjjj.... wiesz co! Tak się nie robi.! - uderzam go delikatnie w ramię.
- Słodko przepraszasz! - podchodzi i skrada mi buziaka.
- Ja cie przepraszałam jeszcze! O nie, nie będzie tak dobrze. - wskakuje mu na ramiona. - A teraz proszę nieś mnie! - uśmiecham się z wyższością. Chłopak posłusznie niesie mnie przez park. Czasem slalomem, czasem okręci się w okół własnej osi. A ja co chwilę wybucham nie opanowanym śmiechem, bądź krzyczę że spadnę. Po prostu bawimy się jak dzieci. Ale szczęśliwe dzieci.
___________________________________________________
Mam nadzieje ze się spodobał;)
i zapraszam na coś nowego;)
http://let-me-be-myself-forever.blogspot.com/

niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 25.

muzyka.

* Jeanett*
Przecieram zaspane oczy i delikatnie przeciągam się aby rozruszać zaspane kończyny. Podnoszę się z łóżka i robię kilka kroków. Jednak szybko wracam do pozycji siedzącej ponieważ w mojej głowie nadal bardzo mocno się kręci. Z małej szafki nocnej wyciągam urządzenie do mierzenia glukozy w organizmie i nakłuwam swój mały palec. Odczekuje kilka minut i sprawdzam wynik. Wszystko w porządku. Doszukuje się przyczyny swojego chwilowego stanu. Po długich przemyśleniach dochodzę tylko do jednego wniosku, który nie jest dobrą wiadomością. Staram się szybko odpędzić od siebie złe myśli i powtarzam sobie cicho że to tylko i wyłącznie zmęczenie. Postanawiam podjąć próbę jeszcze raz. Podnoszę się bardzo pomału i  przez kilka chwile stoję czekając aż zawroty głowy miną. Po kilku minutach ruszam wolnym krokiem w kierunku łazienki. Robię szybką toaletę poranną i postanawiam zejść na śniadanie by nie budzić swoim samopoczuciem podejrzeń. Podążam wzdłuż korytarza, dłonią podtrzymując się ściany. Wchodzę do salonu i z uśmiecham na buzi spoglądam na jeszcze śpiących chłopców. Nie chcąc ich budzić na palcach przechodzę przez pomieszczenie i wchodzę do wielkiej kuchni. Przygotowuję wszystkim śniadanie w postaci naleśników, sobie zaparzam kawę i z kubkiem w ręce siadam przy dość dużym stole. Szukam w swoim samopoczuciu jakiego kol wiek punktu zaczepienia. Moje rozmyślania nie trwają długo bo  w kierunku kuchni zmierzają głodni chłopcy.
- Ale jestem głodny! - słyszę z daleka jeszcze zaspany głos Nialla, a po chwili widzę cała jego osobę. Podchodzi do mnie jeszcze zaspany, z potargana fryzurą i całuje w policzek na dzień dobry. Jego wzrok kieruje się na stos naleśników. Zabiera kilka na talerz, polewa syropem i siada obok mnie. Do kuchni wchodzi reszta chłopaków i z uśmiechem na twarzy przyglądają się naleśnikom. Po kilku minutach z ogromnego stosu zostaje zaledwie 10 naleśników.
- A dla mnie nic nie zostało? - w progu pojawia się Veronic z lekko zawiedzioną miną.
- Coś tu jeszcze jest. - uśmiecham się. - Jak co to jeszcze zrobię.! - podnoszę się z krzesła, mimo zawrotów głowy staram się w miarę normalnie podejść do kuchenki i usmażyć kilka naleśników.
- Wszystko w porządku? - podchodzi do mnie Niall i pyta szeptem, gdy reszta prowadzi ożywioną rozmowę na temat tego kto zjadł więcej.
- Tak. - uśmiecham się delikatnie by nie budzić podejrzeń.
- Jeanett przecież widzę że jest coś nie tak.! - mierzy mnie swoim spojrzeniem.
- hmmmm....możemy pogadać gdzie indziej? - spoglądam w jego niebieskie oczy. - Nie chce tutaj.
- Jasne. - wspólnie wychodzimy i udajemy się do mojego pokoju.
- Tylko za nim coś powiem, obiecaj mi że zostanie to między nami! - proszę go.
- Obiecuje! - unosi dwa palce ku górze i znów wpatruje się we mnie z tą troską wymalowaną na tęczówkach.
- Może to nic bardzo poważnego, ale i tak nie chce martwić dziewczyn. Po prostu mam bardzo nasiloną cukrzyce. - widzę jak blondynowi robi się lżej na sercu. Mówię mu prawdę lecz nie cała. Nie chce martwić go tym co sama ostatnio zaobserwowałam, bo mam nadzieje ze obserwacje były mylne.
- W tedy w szpitalu to przez to?
- Tak.
- Pamiętaj ze zawsze możesz na mnie liczyć! - powtarza te słowa drugi raz w ciągu dwóch dni. Dzięki temu utwierdza mnie w tym ze jestem dla niego ważna jako przyjaciółka.
- Będę pamiętać.! - uśmiecham się.
*Madeline*
- Wstajemy kochanie. - słyszę cichy szept nad uchem, a po chwili delikatne ciepło.
- Ale mi tu dobrze. - uchylam jedną powiekę by sprawdzić gdzie znajduje się mój towarzysz.
- Nie budził bym cię gdy by nie było 11 godziny! - brunet uśmiecha się i składa ciepły pocałunek na moich ustach.
- Chce mieć taki budzik codziennie! - uśmiecham się pod nosem i przeciągam się w celu wyprostowania skurczonych mięśni.
- Mówisz masz! Od dziś śpisz u mnie! - całuje mnie w szyje i podnosi się z łóżka. Wchodzi do łazienki by po pięciu minutach wyjść już ubranym. - A teraz idziemy na śniadanie! - zabiera mnie na ręce i wynosi z pokoju.
______________________________________
Jakościowo najgorszy. Ale na razie nie stać mnie na nic lepszego.;/ przepraszam!